poniedziałek, 15 września 2014

Prolog



Przewidzieli każdą ewentualność. Napad śmierciożerców, dementorów, a nawet i samego Voldemorta. Byli przygotowani na wszystko, dom numer cztery przy Privet Drive wraz z jego mieszkańcami został zabezpieczony tak, że nawet Śmierć by się tam nie wkradła. A jednak zrobiła to. Sprawcą zaś nie był, o dziwo, Ten-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać, a zwykli mugole. Nie wzięli pod uwagę, że w niemagicznym świecie napady, morderstwa i ataki na zwykłych obywateli były w tych czasach na porządku dziennym. Zwłaszcza ataki terrorystyczne na duże centra handlowe, w których znajdowały się setki bezbronnych ludzi.
Dumbledore przechadzał się szybkim krokiem tam i z powrotem w kuchni na Grimmauld Place 12, gładząc swoją siwą brodę i usiłując wymyślić odpowiedni plan... Cały Zakon Feniksa czekał na jego decyzję, spoglądając co jakiś czas na siebie z niepewnymi minami. Tego nie przewidzieli. Nawet Dumbledore miał tutaj związane ręce.
— Co teraz będzie? — odezwała się jako pierwsza Minerwa McGonagall, nie wytrzymując tej drażniącej ciszy. — Albusie — powiedziała cicho.
— Właśnie nad tym myślę — odparł starzec, spoglądając na nią znad okularów połówek. — To bardzo poważny problem. Ale czas pokaże jak bardzo to na niego wpłynęło.
— Czas?! — odezwała się pani Weasley oburzonym tonem. — Nie ma czasu! Albusie, on nie może mieszkać sam! To tylko dziecko! — Uniosła ręce do góry, patrząc na wszystkich. — Szesnastolatek nie powinien przeżywać tak wielu strat w ciągu niecałych dwóch lat! Najpierw ten biedny Diggory. Później ojciec chrzestny, którego dopiero co odzyskał, a teraz cała reszta rodziny! Kto wie, co stało się z jego psychiką, gdy się dowiedział o śmierci wujostwa i kuzyna! — Wstała wzburzona, a jej mąż pogładził ją po ramieniu. Nie dawała się uspokoić.
— Molly ma rację. Jest z nim źle — odezwała się cicho Tonks, której włosy dziś były długie i czarne, a oczy dziwnie zmęczone. — Nie chce z nikim rozmawiać. Nawet z Ronem czy Hermioną.
— Dodatkowo od trzech dni nie chce jeść — dodał szeptem Remus. — Rano wymiotował. — Po tym ostatnim zdaniu wśród zebranych rozniosły się zaniepokojone szepty. Tylko Snape siedział cicho, widać było, że nad czymś myślał.
— Tak, to naprawdę utrudnia sprawę — powiedział cicho Dumbledore. — Może stracić iskrę.
— Iskrę?! — wrzasnęła pani Weasley. — Co wy chcecie z niego zrobić? Jakąś maszynę na Sami-Wiecie-Kogo?! To tylko dziecko!
— Które wie, kim jest, Molly — odpowiedział spokojnie Dumbledore. — Wie, co stanie się z nami wszystkimi, jeśli zawiedzie. — Pani Weasley przybrała barwę pomidora, jednak nie odezwała się już, siadając na miejscu. Zamiast tego prychała jak rozjuszona kotka.
— Czas nie jest naszym sprzymierzeńcem, moi drodzy — odezwał się Dumbledore, uciszając tym zdaniem wszystkich znajdujących się w pomieszczeniu. — Dlatego też zastanówmy się, co dalej mamy zrobić. Zacznijmy może od umieszczenia go w bezpiecznym miejscu.
— Moglibyśmy go wziąć do siebie — powiedział cicho Artur Weasley, a kilkoro członków Zakonu pokiwało głowami z aprobatą.
— Zgodziłbym się z tobą, gdyby nie pewna przeszkoda, Arturze — oświadczył Dumbledore, a wszyscy spojrzeli na niego z zaskoczeniem. — Voldemort z pewnością dowiedział się już o tej tragedii i zrobi wszystko, by uniemożliwić Harry’emu pozbieranie się z tego. Uwielbia męczyć innych psychicznie, a legilimencja mu to umożliwia, ponieważ Harry ma trudności z oklumencją. — Snape prychnął zirytowany, zwracając na siebie uwagę kilku osób. Dumbledore kontynuował, jakby nigdy nic: Privet Drive było azylem od tego wszystkiego, ponieważ dom i jego mieszkańcy mieli wszelką możliwą ochronę ze strony ministerstwa, Zakonu i mojej. Nie jesteśmy w stanie powtórzyć tego procesu również na was i waszym domu. To zajmuje miesiące. — Pokiwał głową. — Poza tym nie jesteście jego rodziną, a tylko ona może zostać objęta tymi zaklęciami. No i śmierciożercy doskonale wiedzą, gdzie mieszkacie oraz kto jest najlepszym przyjacielem chłopaka. — Zapadła cisza. — Inne propozycje?
— Może zamieszkać ze mną — powiedziała Tonks, lekko się rozchmurzając. — Nie wiem, czy zaliczam się do jego rodziny tak stuprocentowo, bo Syriusz nie był spokrewniony z Potterami w jakichś najbliższych więzach krwi, ale…
— Niestety, Nimphadoro, tobie również muszę odmówić. — Wszedł jej w słowo Dumbledore. — Jesteś zbyt daleką rodziną. Oczywiście liczą się więzy ojca chrzestnego, ale po tym jest jego najbliższa rodzina, później kuzynostwo, a na końcu dopiero ich dzieci — wyjaśnił, a kilkoro zebranych podrapało się po głowach. Cóż. Było to dość zawiłe.
— Moja matka jes… była — poprawiła się natychmiast. — Kuzynką Syriusza w pierwszej linii — powiedziała spokojnie. — Na pewno się zgodzi, jeśli tylko…
— Ją odnajdziemy — zakończył Kingsley z ponurą miną. — Co zajmie wieki — mruknął. — Andromeda wraz z twoim ojcem są objęci ochroną świadków od czasu ucieczki jej siostry z Azkabanu. Jak wszyscy tu obecni pamiętamy z ostatniej rozprawy Lestrange’ów — przerwał na chwilę, krzywiąc się. — Bellatrix omal jej nie zabiła, jakimś cudem wyswobadzając się z objęć dementorów i strażników. Nie mamy pojęcia, gdzie ich wysłano, ochrona może trwać od pięciu do trzynastu lat, a ministerstwo nie chce podać nam takich danych. — Pokiwał głową. — W żaden sposób nie można się z nimi skontaktować.
— Ktoś ma jeszcze jakiś pomysł? — zapytał Dumbledore. — Jak to mówią: do trzech razy sztuka, prawda? — Spróbował się uśmiechnąć, ale nie udało mu się to. Tak jak i reszcie.
— Istotnie — odezwał się cicho Snape, podnosząc wzrok na resztę. Jednak istnieje osoba, która jest w stanie spełnić wszystkie te wymogi — powiedział chłodno, wstając powoli tak, że wszystkie spojrzenia przeniosły się na niego. — Dodatkowo opanowałaby tego dzieciaka — mruknął kąśliwie. — Jednak nie mam pewności, czy się zgodzi.
— Kto to jest, Severusie? — zapytał Dumbledore, przyglądając mu się uważnie, tak jak i wszyscy. Severus spojrzał na członków Zakonu znudzonym wzrokiem. Wpatrywali się w niego z taką intensywnością i wiarą, że nie umiał powstrzymać uśmiechu satysfakcji.


tekst poprawiła:  NAELE ze strony http://betowanie.blogspot.com/
Dziękuję szczególnie Jasmine, która poprawiła ten tekst ponownie!

3 komentarze:

  1. Zobaczymy co pokarzesz w kolejnym rozdziale, ale jak na razie nie mam zastrzeżeń. Czekam i pozdrawiam. ~Paula;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie sądzę, żeby coś takiego zaliczało się do prologu, tylko do rozdziału, ale być może się mylę. Prolog to raczej krótkie wprowadzenie, zazwyczaj bez dłuższych dialogów. Lub, również krótki, tekst, do którego próbujesz doprowadzić opowiadanie, pokazać jak to się stało, historię tego. Przynajmniej z tego co wiem. Moim zdaniem powinien to być rozdział pierwszy ;>
    Zakończenie rozdziału było nieco dziwne, jakby urwane. Wiem, że chciałaś pokazać odrobinę tajemniczości, żeby inni wyczekiwali, co będzie dalej, jednak zakończenie w momencie jakby urwanego wątku jest dziwne. Znaczy, chodzi mi o to, że jeśli już urywać wątek, to hm, jakby to powiedzieć. Coś typu, że na przykład już miał powiedzieć i nagle coś mu przerywa i tym kończysz rozdział. A Twoje zakończenie, czyli zapytanie kim jest ta osoba i uśmiech satysfakcji Severusa jest jakby urwaniem zdania, co mi zgrzytnęło. Ale nie będę się dalej nad tym roztrząsać, wyszło mi to dość chaotycznie xD
    Brakuje mi kilku kropek, spacji i wielkich liter, jednak to nieliczne błędy, którym przyjrzałam się, patrząc jeszcze raz na tekst. Nie przeszkadzały raczej w czytaniu :D
    Ogólnie to zapowiada się ciekawie i chętnie zobaczę, co przygotujesz w swoim pierwszym rozdziale ;>
    Pozdrawiam,
    Lovegood.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurczę, czemu wyśrodkowałaś rozdział? Poza tym przydałoby się go wysłać do twojej obecnej bety, bo występują błędy interpunkcyjne. Raz zamiast pauzy widziałam myślnik.
    Postanowiłam przeczytać niektóre rozdziały od początku xD Nie zdziw się, jeśli od czasu do czasu będziesz dostawać komentarze do starych rozdziałów xD
    Severusie, powiadasz, że znasz taką osobę? B) Hmm, hmm, ja chyba też.
    CanisPL

    OdpowiedzUsuń