wtorek, 1 września 2015

6. Powrót do Hogwartu

Może to dziwne, ale przyjemne doświadczenia i spokojne przyjazne dni nie są zbyt dobrą materią do opowieści, podczas gdy przeżycia niepokojące, nieprzyjemne, a nawet groźne tworzą kanwę wspaniałych historii i długo można o nich opowiadać  ~ J.R.R.Tolkien









Pożegnania zwykle bywają przykre i niezręczne. Harry jednak przywykł do suchego i wypranego z jakichkolwiek emocji: "Do widzenia chłopcze" , jak zwykł zwracać się do niego wuj Vernon lub ciotka Petunia... Więc gdy pierwszego września Potter zszedł na dół ze szkolnym kufrem i Hedwigą w ręce, nie nastawiał się na pożegnanie w stylu pani Weasley. Wolał nie robić sobie (jeśli w ogóle) nadziei, bo dość miał już rozczarowań i smutku jak na ostatnie miesiące.



Pani Malfoy czekała na niego wraz z Pice i War, w jednym z mniejszych salonów posiadłości. Amanda Malfoy po tym jak Narcyza oświadczyła jej, iż Harry jednak nie może z nią pojechać do Rio de Janeiro, nie pojawiła się już dworze, z czego Narcyza zdawała się być bardzo zadowolona. Sam Potter zauważył, że obie kobiety nie pałają do siebie miłością... potwierdzając tylko prawdę  zawartą w opowieściach o teściowych.



—   Spakowany? —   Zagadnęła uprzejmie kobieta, kiedy to Harry pojawił się w drzwiach. Gryfon przytaknął. Blondynka uśmiechnęła się lekko odstawiając filiżankę na stoliczek umieszczony naprzeciwko jej fotela, następnie wstając.—   Lupin będzie tutaj za kilka minut. Odprowadzi cię na pociąg. Zrobiłabym to sama, ale z oczywistych względów nie mogę. —  Wyjaśniła podchodząc do niego  i Harry już spodziewał się jakiegoś nagłego i niespodziewanego ruchu z jej strony, jednak kobieta tylko poprawiła jego marynarkę. Co w zasadzie było już bardzo osobliwym gestem z jej strony.

—   Muszę pani podziękować za to co dla mnie pani zrobiła. —   Wybełkotał Harry. Nie chciał zabrzmieć jakby ją lubił, dlatego też powstrzymywał się przed uprzejmym tonem. Nie wiedział czemu, ale po prostu czuł, że tak trzeba. Kobieta uśmiechnęła się przelotnie i odeszła od niego wracając po jakiejś minucie z fiolką jakiegoś eliksiru trzymaną w dłoni, i następnie mu ją dała. —   Co to takiego?—  Zapytał przypatrując się srebrzystej mgiełce pływającej w naczynku.

—   Prezent. — Powiedziała bez ogródek. —   Znajdziesz w nim odpowiedzi na nużące cię pytania—   wyjaśniła suchym tonem

—   Pytania?...czy to są...

—   Tak. —   Stwierdziła zanim zdążył skończyć zdanie, i wróciła do swojego fotela ponownie biorąc filiżankę do ręki. Harry przypatrywał się fiolce, do momentu aż w kominku wybuchnął szmaragdowy płomień, a z nich wyłonił się Remus Lupin, na którego widok War zaczęła warczeć rozeźlona bez żadnego powodu.

—   Nawet psy cię nie lubią —  skomentowała Narcyza kąśliwym tonem spoglądając na swoje zwierzę, które napotykając jej wzrok, ucichło i położyło się na swoje miejsce przy jej fotelu mierząc wilkołaka złym spojrzeniem.

—   Jesteś gotowy Harry? —   spytał łagodnie Remus ignorując blondynkę i jej zwierzęta. Potter schował do kieszeni spodni fiolkę i spojrzał na Lupina przytakując. —   W takim razie chodźmy —  stwierdził biorąc z wazonu proszek fiu i rzucił go do kominka, gdzie ponownie rozbłysnął zielony płomień. Harry przykucnął, widząc War która kieruje się w jego kierunku. Był pod wrażeniem inteligencji tego psa. Suczka podeszła do niego i polizała go po twarzy, w zamian za co Harry podrapał ją za uchem i pogładził po głowie.

—   Pa mała —   uśmiechnął się zostawiając zwierzę i wstał ale pies zaczął szczekać, przez co Potter musiał ją pogłaskać  jeszcze raz.

—   War —   mruknęła pani Malfoy, a zwierzę natychmiast posłuchało i położyło się obok swojego psiego brata. W międzyczasie Remus włożył do kominka już kufer Harry’ego oraz klatkę z Hedwigą, obserwując jednocześnie tą scenę z zastanawiającą miną. Harry podszedł do kominka i wziął z porcelanowego wazonu garść proszku fiu. —  Do zobaczenia. —   Powiedział a kobieta na niego spojrzała ze znudzoną miną.

—   Do widzenia Potter. —   Rzuciła sucho i wzięła swoją książkę do drugiej ręki, już nie zwracając na nich uwagi. Harry słyszał jak Remus mamrocze coś pod nosem z niezadowoleniem, a następnie wszedł z Harrym do kominka i na trzy rzucili proszek wypowiadając nazwę Peronu dziewiątego i trzy czwarte znikając z rezydencji Malfoyów. —  Mam nadzieję, że się jeszcze kiedyś spotkamy Harry. —   Dodała cicho jakby bojąc się, że ktoś ją usłyszy i uśmiechnęła się w stronę kominka —  Zostaliśmy znowu sami —  spojrzała na psy i odstawiła herbatę oraz książkę na stolik, a następnie zgarbiła się zakrywając twarz w dłoniach i zapłakała.



Harry wchodząc do jednego z wolnych przedziałów miał nadzieję, że Ron i Hermiona nie gniewają się na niego z powodu, że im nie odpisywał na listy przez prawie całe wakacje. Nie miał czasu. Pani Malfoy po ostatniej wizycie Remusa stwierdziła, że lekcje oklumencji odbywać się będą dwa razy dziennie przez co jego wolny czas spadł do minimum, ponieważ większość dnia odsypiał zmęczenie po lekcjach.  Zastanawiał się nawet czy by nie czekać na nich już na peronie, jednak stwierdził że zajmie przedziały czekając, aż jego przyjaciele skończą swoje dyżury jako prefekci.



Zarzucił kufer na półkę i usiadł pod oknem i spojrzał na peron pełen jeszcze rodziców i dzieciaków, które biegły pospiesznie w stronę pociągu, który miał odjechać za niecałą minutę. Rozejrzał się i dostrzegł panią Weasley wyraźnie czymś zaniepokojoną, która mówiła coś do swojego męża. Kilka metrów dalej zauważył pana Diggoryego z żoną, który patrzył na pociąg machając komuś kilka wagonów dalej. Harry’ emu zrobiło się przykro, kiedy zauważył jego szarą cerę i puste spojrzenie, śmierć syna zrujnowała tego człowieka…



Potter odwrócił wzrok patrząc teraz na dzieciaki biegające po korytarzu, zapewne szukające wolnych przedziałów albo przyjaciół. Jednak kiedy stawali przy jego i pytali czy wolne, a on odpowiadał "Tak ale czekam jeszcze na przyjaciół" odchodzili .



Chwilę później pociąg ruszył a na korytarzu zapanowała cisza. Każdy znalazł swój przedział a on siedział w swoim sam. Przeszło mu nawet przez myśl, że może Ron i Hermiona również znaleźli przedział i teraz, w jednym na niego czekają, ale po chwili porzucił tę myśl przypominając sobie o ich obowiązkach prefektów. Spojrzał znów w okno gdzie po Londynie pozostała jedynie mała cienka linia ukazująca kiedyś budynki. Szczerze mówiąc nie sądził, że ekspres Hogwart tak szybko się rozpędza. Patrzył na krajobraz za oknem czekając aż drzwi przedziału otworzą się a następnie wejdą przez nie jego uśmiechnięci przyjaciele. I otworzyły, jednak kiedy odwrócił głowę nadzieja okazała się złudna. Nie byli to bowiem jego druhowie a wręcz przeciwnie wrogowie mianowicie: Ślizgoni.



—   Przepraszam—   odezwała się Astoria Greengrass patrząc na niego z delikatnym uśmiechem. —  Tu wolne? —   Zagadnęła uprzejmie a Harry już chciał odpowiedzieć: "Nie" Kiedy uświadomił sobie, że siedzi tutaj sam a już kilkanaście minut są w drodze. — Dzięki. —  Stwierdziła, kiedy nie otrzymała odpowiedzi i weszła do przedziału, a zaraz za nią Theodor Nott, który wciąż nosił te trefne okulary, i dziewczyna którą widział w restauracji wraz z Malfoyem i resztą jego bandy.



Młodzież ta nie miała ze sobą kufrów ani walizek. Posiadali jedynie podręczne torebki i w przypadku Notta aktówkę. Nott zmierzył go podejrzanym spojrzeniem ale po chwili usiadł pod oknem na przeciwko niego. Nieznajoma blondynka usiadła zaraz obok bruneta, a Astoria siedzenie przerwy obok Harry’ ego.

—  Alex kontynuuj —  Powiedziała uprzejmie brązowowłosa, a blondynka spojrzała na nią z niezrozumieniem, ale zaraz po tym zaczęła mówić.

—  Więc ja do niej, że dziewczyny o wyglądzie Chłopaka mnie nie kręcą a ona na to...—  "chłopcy jej...co?" zdziwił się Harry patrząc na dziewczynę :"Merlinie nie mów, że siedzę w przedziale nie dość, że ze Ślizgonami to jeszcze homoseksualistkami" Jęknął w myślach. Nie był nastawiony pozytywnie do takich ludzi. Mimo, iż Hermiona powtarzała mu (choć jak stwierdzał sama siebie oszukiwała), że trzeba być tolerancyjnym. On chyba nabył to po tylu latach spędzonych u Dursleyów, i nie sądził by się tego szybko pozbył.

— Naprawdę? —  Zaśmiała się dźwięcznie druga dziewczyna, wyrywając Harry’ego z zamyślenia — Nie wierzę. A ty Theo?—  Nott odwrócił wzrok od okna spoglądając na blondynkę i skrzywił się lekko, a następnie zwrócił się do Astorii.

— Jakoś umiem sobie wyobrazić, że to zrobił. Bądź co bądź to Seijuuro.

—  W sumie racja. A tak na marginesie, jesteś nowy? — Zapytała dziewczyna uprzejmym głosem Harry’ego, a on myślał że się roześmieje. Jednak kiedy zobaczył wzrok reszty osłupiał. "W co grasz greengrass?" spytał patrząc w oczy dziewczyny która patrzyła na niego z rozbawieniem. Jednak reszta zupełnie nie reagowała. A to oznaczało tylko tyle... że go nie poznali albo świetnie udawali. Ślizgoni zawsze są zagadką. Jednak nienawidzą Gryfonów a w szczególności jego. A tym bardziej Nott ,którego ojca wsadzili dzięki Harry’ mu za kratki, więc...

—  Tak — powiedział starając się przybrać uprzejmy ton. Jak już kiedyś wspominał, nie polubił tej dziewczyny za pierwszym razem, tak jak nie polubił Malfoya.—  Wcześniej uczyłem się w...—  "Kraj gdzie jeszcze mówią po Angielsku i prawdopodobnie jest szkoła magii? Myśl Harry, myśl!"—  Stanach Zjednoczonych. — Wypalił pierwsze co przyszło mu do głowy a to wywołało u Ślizgonów zdziwienie.—  Teraz przeprowadziłem się tu, więc uznałem, że lepiej żebym uczył się również tutaj na miejscu.

—  Och to wspaniale! —  Powiedziała Astoria z uśmiechem —  Alex będzie ci lżej. —  Powiedziała pokazując blondynkę. —  W jakiej Akademii Magii się uczyłeś? — zapytała a wszystkie oczy znów spoczęły na Harrym: ”wielkie miasto… wielkie…”

—  W Nowym Yorku.

—  Czarnego Orła? —  „Greengrass kopiesz mi grób.” —  To podobno bardzo dobra szkoła. Siostra mojego kolegi też tam studiowała. 

—  Cassy studiowała chyba wszędzie tylko nie w Anglii —    parsknęła Alex jakby wyraźnie tym faktem rozbawiona.

—  Cassy? —    Potter podjał się tematu. Mina Astorii mówiła mu tylko tyle, że zrobił dobry ruch, choć wciąż nie wiedział dlaczego ta mu pomagała być incognito. Przecież widziała go w Paryżu w towarzystwie Pani Malfoy przez co wiedziała, że się pozmieniał. Ale mimo to kryła go... Dlaczego? —    Blondynka, o bardzo mocno niebieskich oczach i bladej cerze? —  odpowiedział pytaniem a Alex mu przytaknęła —  Tak. Kilka razy z nią rozmawiałem. —  Na tą informację dziewczyna uśmiechnęła się a i reszta wyglądała na przekonaną jego wypowiedzią. —  Nie wiedziałem, że ma brata. —  Powiedział kiedy Astoria znów otwierała usta by zapewne go o coś zapytać.—  Pewnie też jest taki miły — po tym stwierdzeniu cała trójka parsknęła śmiechem a Harry próbował utrzymać minę niezrozumienia. —  Coś nie tak? —  Zapytał "nic nie rozumiejąc" choć bardzo trudno było mu się nie zaśmiać.

—  Spudłowałeś jak nie wiem —  zachichotała Alex.—  Draco... brat Cassy, to jej totalne przeciwieństwo! Nie znam bardziej niemiłej osoby. — podsumowała ocierając łzę, która pojawiła się kiedy się śmiała.—  Malfoy jest trudnym człowiekiem, i nie radzę ci zostać jego wrogiem. —przestrzegła go "Coś o tym wiem" Mruknął Harry w myślach.

—  Jeśli go urazisz może zrobić wszystko by twoje życie było bagnem. Więc większość się go boi, ale mamy taką trójcę w szkole —  przewróciła oczami Astoria po czym posłała mu bardzo drapieżne spojrzenie. Harry poczuł na plecach ciarki.—  Jednak to pupilki Dumbledorea, przez co nie za bardzo udaje mu się na nich mścić —  zakończyła z prychnięciem.—  Sama chciałabym im ukręcić te szlamowato zdradzieckie karki, a ich zwłoki porzucić na pożarcie wilkołakom.

—  Co to za jedni? —  Zapytała Alex a Ślizgoni skrzywili się lekko, a następnie Greengrass odpowiedziała.

—  Powszechnie są znani jako Złota Trójca Hogwartu. My Ślizgoni, mamy na pieńku z Gryfonami już od wieków, ale tych Gryfonów...

—  Najchętniej, każdy Ślizgon by pozabijał —  Dokończył za nią Theodor, który wcześniej nie był specjalnie chętny do rozmowy. Choć Potterowi nie wydawało się to dziwne, Nott z tego co Potter pamięta, raczej niewiele mówił.

—  Właśnie —  uśmiechnęła się przyjaźnie ciemnowłosa.—  Na pewno łatwo ich rozpoznacie. Zalicza się do niej: Rudzielec…Szlama z szopą na głowie…  I oczywiście nasz najwybitniejszy bohater —  zaakcentowała Astoria z ironią ostatnie słowa. — bliznowaty zdrajca krwi, Harry Potter —  przewróciła oczami —  który nienawidzi Draco z całego swojego Gryfońskiego serduszka ,a co za tym idzie, nasz książę nie znosi jego.

—  Skomplikowane. — skwitował Harry powstrzymując się przed nie przeklęciem tej małolaty jakąć paskudną klątwą. Reszta na niego spojrzała.

—  Może tak się zdawać — powiedziała powoli Astoria. —  Jednak jak zobaczycie to na własne oczy zrozumiecie natychmiast — wyjaśniła.

—  Zawsze jest wielkie poruszenie kiedy wchodzą...

                —  Przepraszamy za spóźnienie ale auroży nas zatrzymali. —  Harry spojrzał powoli na drzwi przedziału ,w których teraz stał chłopak o ciemnych blond włosach i lekko opalonej cerze, ubrany w czarne ubrania, w ręce trzymał bordową marynarkę za to na serdecznym palcu widniał sygnet symbolizujący jego ród.

—  Nic nie szkodzi —  rzuciła sucho Astoria a Harry mimo, iż był przerażony faktem że Malfoy może go poznać, zdziwił się na to powitanie. Suche, ale przyjazne. Bez zbędnych "Dracusiu" jak zwykła mówić Parkinson.

—  Za mało —  Hestia, która weszła do przedziału przyjrzała się miejscom – Zabini nie będzie miał gdzie siedzie… Flora a ty dokąd?!—  powiedziała szybko kiedy jej bliźniaczka oddaliła się od nich —  Flora!

—  Daj jej spokój —  powiedział spokojnie Malfoy chwytając nadgarstek Hestii kiedy chciała pobiec za siostrą —  Wiesz, że obecność pewnej osoby ją drażni —   zaakcentował słowo „pewnej” a Harry popatrzył po wszystkich Ślizgonach zastanawiając się o kogo może chodzić.

—  Widzimy się w powozie—  powiedziała spokojnie i odeszła. Chłopak pokiwał głową, zamknął drzwi i usiadł obok Astorii kładąc nogi na puste siedzenie naprzeciwko. I dopiero wtedy spojrzał na zebranych.

—  Gdzie Zabini? —  zapytał znudzony —  I co to za jeden? —  Zapytał patrząc na Harry’ego, a Potter poczuł się jakby go ktoś spoliczkował. Nie poznał go? On, go nie poznał!? Czuł się lekko zawiedziony—  Przedział miał być pusty.

—  Sądziliśmy, że jest z tobą —  Powiedział Nott a Malfoy zrobił zdziwioną minę.— Greengrass zajęła ten przedział. On już tu był – wskazał Pottera.

— Nie było innych wolnych – wzruszyła ramionami brunetka. Blondyn przyjrzał się Potterowi po czym odwrócił wzrok i popatrzył w sufit.

— Zabini ze mną? – parsknął z rozbawieniem — Przecież całe wakacje łaził z Maxem i tobą Alex. — Harry uznał, że jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem to nie dość, że przeżyje dojazd do Hogwartu, to jeszcze dowie się czegoś na tematy, które go interesują.

— Nie jestem jego niańką — Mruknęła dziewczyna. A reszta zaśmiała się z jej miny. Harry tego nie zrobił. Strach, że Malfoy jednak go pozna ograniczał niektóre ruchy i reakcje.— A to jest...właściwie to jak się nazywasz? — Zapytała Alex, a po ciele Harry’ ego zlał się zimny pot kiedy wszystkie spojrzenia padły na niego.

— Michael Jacksson. — Palnął pierwsze co przyszło mu na myśl. Skoro ci ludzie są tacy jak Malfoy nie będą mieć pojęcia kim jest osoba o której mówi.

— A więc to jest Michael, i nie zgadniesz skąd przyjechał. — Powiedziała Astoria a blondyn spojrzał na nią ze znudzeniem.

— Sądząc po twoim entuzjazmie , pewnie z miejsca, do którego bardzo byś chciała pojechać. — Mruknął a dziewczyna warknęła coś oburzona. — Co?

— Nie, to nie. – Syknęła, niespodziewanie kopiąc go pod kolano, a jego nogi spadły z fotela. Chłopak skrzywił się z bólu, siadając normalnie a po przedziale rozniosły się chichoty.

— To boli.— Warknął a ona uśmiechnęła się do niego uroczo.

— To miało boleć. — Wyszczerzyła białe i równe ząbki a Malfoy pokiwał głową z rezygnacją.

— Więc skąd przyjechał? — Zapytał a dziewczyna uśmiechnęła się sprytnie.

— Nie chciałeś przecież wiedzieć — Powiedziała obojętnie i spojrzała na swoje paznokcie.

— Tego nie powiedziałem.

— Ale zasugerowałeś.

— Niepra...To bez sensu. – Stwierdził znudzonym tonem, i przyjrzał się Harry’ emu. — Po ubiorze stawiałbym Francję. Ale nie przypomina Francuza prawda Alex? — Spojrzał na blondynkę, a ona pokiwała głową potwierdzając jego słowa. — Przedstawiłeś się z charakterystycznym Angielskim akcentem, więc jesteś Anglikiem, który uczył się za granicą. Nie wyglądasz ani na ucznia Beauxbatons —Tu spojrzał ponownie na blondynkę a następnie założył ręce za głowę i wyciągnął się wygodnie na swoim fotelu — Ani na ucznia Drumstrangu , co wyklucza ten kontynent. Pozostaje nam Akademia Teikou w Japonii, Akademia Czarnego Orła w Nowym Yorku i Szkoła Magii na Alasce. Wykluczam Japonię ze względu na to, że nie jesteś ubrany w typowo japoński styl. Wykluczam Alaskę, bo nie wyglądasz na fana mrozu i yeti. Więc jedyna opcja jaka nam pozostała to Akademia Czarnego Orła w Nowym Yorku, mam rację? — Spojrzał na Astorię, która westchnęła z rezygnacją.

— Bezbłędna dedukcja jak zwykle. — Malfoy uśmiechnął się w swój stary wredny sposób i znów spojrzał po zebranych.

— O czym rozmawialiście przed moim wejściem? — Zagadnął patrząc nie Harry’ ego. A Potter poczuł się nieco rozluźniony. Malfoy nie miał zielonego pojęcia kim jest.

— O jakimś Potterze. — Powiedział a Astoria syknęła. Najwyraźniej nie powinien tego mówić.

— O Potterze tak? — Głos blondyna stał się chłodniejszy i bardziej szorstki — To znaczy?

— Astoria i Theo opowiedzieli nam jaki to Palant. — Powiedziała Alex uśmiechając się, a Harry odetchnął z ulgą, widząc że Malfoy już nie jest tym zainteresowany.— No i o tym jak go nie znosicie. — Dodała ale Malfoy ziewnął zsuwając się na kolana Astorii, która popatrzyła na niego z kwaśną miną.

— Nie za wygodnie ci? — Zapytała przeciągając sylaby. Harry dostrzegł, że dziewczyna ma tą samą co Malfoy drażniącą manierę przeciągania sylab. Chłopak w odpowiedzi ponownie ziewnął.

— Jestem zmęczony.

— To nie mój interes. Złaź. — Mruknęła ale chłopak nie ruszył się z miejsca przymykając powieki.

— Co ci to przeszkadza? — Zapytał a dziewczyna skrzywiła się.

— Nie jest mi wygodnie.

— Wczoraj jakoś ci to nie przeszkadzało.

— Ale dziś przeszkadza. Złaź bo nie będę już taka miła.

— Miła? — Zaśmiał się krótko— Ty? — Harry odwrócił wzrok na resztę, która nie zwracała uwagi na parę Ślizgonów. Alex wyjęła jakieś kolorowe czasopismo i zaczęła je przeglądać, za to Nott książkę czytając ją i ignorując otaczający go świat.



Harry odwrócił głowę do okna, „Oni rozmawiają o głupotach.” Przeszło mu przez myśl. Szczerze mówiąc spodziewał się po Ślizgonach czegoś więcej niż zwykłe przekomarzanie się czy czytanie gazet… jak zwyczajni nastolatkowie. —

—  Ała! — Warknął Malfoy zwracając na siebie uwagę reszty. Siedział teraz w normalnej pozycji rozmasowując sobie szyję. — Uszczypnęłaś mnie!— Mruknął a brunetka obok Harry’ego uśmiechnęła się cwanie.

— Sam się o to prosiłeś. Już dawno powinieneś się nauczyć, że nie warto ze mną igrać — Powiedziała z dumą ale chłopak nie wyglądał na przejętego jej wypowiedzią. Wręcz przeciwnie, był z czegoś wyraźnie zadowolony.— I co się szczerzysz palancie?

— Z niczego idiotko. — Odpyskował a dziewczyna przewróciła oczami wstając i podeszła do okna otwierając je i oparła się łokciami o jego końce, i zaczęła wpatrywać się w krajobraz rozciągający się przed nimi.

— Nudno tu. — Oznajmiła dziewczyna wciąż wpatrując się przed siebie.

— Mi to mówisz? — Ziewnął Malfoy ponownie zakładając nogi na siedzenie z przeciwka i założył ręce za głowę. —  Nawet nie mam kogo pognębić, bo Potter gdzieś przepadł, a reszta naszej „Złotej Trójcy” – zaakcentował z ironią — wypełnia obowiązki prefektów.

— Ty też powinieneś. — Powiedział Nott nawet nie odrywając wzroku od książki. — Parkinson również, choć ja bym jej nigdy odznaki nie dał. – dodał znudzony — Dumbledore kompletnie zgłupiał robiąc coś takiego. —Zamknął księgę wrzucając ją do aktówki i spoglądając na niego. — Słyszałeś? Podobno Sluthorn jest w pociągu.

— Sluthorn?—  Powtórzył ze zdziwieniem Malfoy. — Mówisz o tym emerycie, którego ulubieńcami byli nasi ojcowie? — Nott przytaknął a na twarzy Dracona pojawił się grymas.

— Kolejny kretyn, który będzie mnie do niego porównywał. — Westchnął — Dlaczego chodził akurat do tej szkoły co? – Warknął, a Harry...zdziwił się. Malfoy nie lubi gdy porównuje się go do ojca? Zawsze odczuwał to wręcz przeciwnie. Młody Malfoy, odkąd pamiętał mówił o ojcu i sprawiał wrażenie, że chce być taki jak on, jednak po tej wymianie zdań zaczął mieć wątpliwości. I jego wygląd również teraz dał mu do myślenia…

— Najwyraźniej masz pecha. — Skomentowała Alex przewracając kartkę w swoim czasopiśmie.

— To już nie pech tylko cholerne fatum. — Mruknął chłopak spoglądając na Astorię, która wciąż patrzyła przez okno. Harry zastanawiał się co Malfoy ma namyśli, jednak niedane mu było się nad tym zastanowić, bo drzwi przedziału otworzyły się i wszedł przez nie Zabini.

                — Stary dziad. — Mruczał pod nosem zrzucając nogi Malfoya z siedzenia i zasiadł na nim, Alex która nawet na niego nie spojrzała pokiwała głową.

— Mogłeś powiedzieć. — Syknął blondas, kiedy po raz kolejny tego dnia jego nogi zostały brutalnie zrzucone z miejsca, na którym leżały.

— To nie miejsce na twoje stopy — Warknął Zabini, piorunując go wzrokiem, a spod okna dobiegło prychnięcie. — Byłem u Sluthorna. — Skrzywił się — Zorganizował sobie jakieś pseudo przyjęcie powitalne. Sprosił tam po kilku, według niego, nieźle zapowiadających się uczniów z każdego domu... no prawie każdego. Nie było tam ani jednego puchona. Za to musiałem tam siedzieć z samymi Gryfonami i jednym Krukonem! A do tych wypierdków z Gryffindoru zaliczyła się suka Weasley!

— Weasley? — Zapytał Nott patrząc na Zabiniego ze zdziwieniem — Niby co ona tam robiła? – prychnął. — Nie ma w niej nic wyjątkowego.

                — Wielu chłopakom się podoba — Odezwała się Astoria odwracając do nich i oparła się o szybę okna. — Blaise tobie też? — Zachichotała a on posłał jej mordercze spojrzenie.

— Nie tknąłbym tej małej zdrajczyni własnej krwi choćby nie wiem jak wyglądała — Syknął a Harry dostrzegł, że na usta Ślizgonki wkradł się uśmiech satysfakcji.

— Kto tam jeszcze był? — Zapytał Malfoy, a Zabini skierował na niego swój wzrok.

— McLagen.

— To mnie nie dziwi. — Powiedział blondyn w tym samym czasie co Theodor.

— Blaterby.

— Przecież to palant! — Oznajmiła Astoria siadając na swoim miejscu a reszta pokiwała głową z poparciem.

— I Longbottom.

— Ta łamaga? —Spytał Malfoy z niedowierzaniem, a Zabini przytaknął — Naprawdę na co ten świat schodzi. — Pokiwał głową.

— Ale zabrakło Wybrańca, mimo iż był zaproszony. — Oznajmił Zabini, a jego wzrok nagle przeszedł na Harry’ego, Potter poczuł na plecach dreszcze. Czarnoskóry wyglądał jakby go rozpoznał — Coś ty za jeden?

— To Michael. — Powiedziała Astoria zanim Gryfon zdążył otworzyć usta — Jest nowy.— Dodała kiedy Zabini najwyraźniej chciał oznajmić, że go kojarzy. Z serca Harry’ ego spadł wielki ciężki kamień, kiedy po chwili czarnoskóry odwrócił od niego wzrok.

— Potter. Oczywiście chciał sobie pooglądać Chłopca Który Przeżył — Zakpił Mafoy, a Astoria pokiwała gorliwie głową następnie opierając ją o ramie blondyna. Wyglądała na zmęczoną. — Ale Longbotom i Weasley? To zadziwiające nawet jak na tego dziadka.

— Coś gadał, że zaimponowała mu upiorogackiem, którego rzuciła na jakiegoś chłopaka. — Powiedział Zabini po chwili namysłu, a Harry uśmiechnął się w myślach. O tak. Ginny była do tego zdolna.

— Też mi coś – Prychnął — Gdyby zobaczył jak którakolwiek z was rzuca klątwy...

— Draco. — Mruknęła dziewczyna a chłopak uśmiechnął się.

— Pewne zaklęcia.—Zamienił słowa a Harry spojrzał na nich z większym zainteresowaniem. — To by mu wyleciały te stare gały z podziwu. — Harry zauważył że Alex uśmiechnęła się tajemniczo, jednak po chwili znów przybrała znudzoną minę oglądając swoją gazetę.

— W to nie wątpię. — Poparł go Nott rozmasowując sobie dłonią kark. — Jednak i tak jest to zastanawiające.

— Pytał się mnie o twojego ojca. — Oznajmił czarnoskóry zwracając swój wzrok na Theodora — Chyba byli kiedyś znajomymi i chciał cię zaprosić, ale jak usłyszał, że trafił do Azkabanu razem z twoim ojcem — popatrzył na Malfoya —to zrezygnował z tej oferty.

— Najwyraźniej nie chce mieć nic wspólnego ze Śmierciożercami. — Mruknął Nott nawet nie przejmując się słowami Zabiniego — Przykro mi Draco. Chyba nas nie polubi. — Uśmiechnął się w stronę blondyna, który odwzajemnił mu tym samym a następnie odwrócił wzrok patrząc, na Astorię która wciąż opierała głowę na jego ramieniu. Harry również jej się przyjrzał. Zasnęła… i sam musiał przyznać, że wyglądała jak niewinna i słodka dziewczynka, tak delikatna, że gdy tylko ją mocniej dotkniesz to stłucze się na tysiące kawałków jak porcelanowa lalka.

— A ty Michael, jakie masz zdanie na temat Czarnego Pana? — Zapytała nagle Alex odrywając wzrok od gazety i na niego spojrzała.

— Uważam, że... — "Nie jesteś sobą Harry spróbuj czegoś innego bo cię zdemaskują" przeszło mu przez myśl, więc zmienił słowa, które chciał powiedzieć — ...gdyby teoretycznie, powrócił to nie wybrałbym jego strony...ale. – Powiedział, kiedy Zabini otwierał usta by coś powiedzieć – nie wybrałbym również tej drugiej strony. Wolałbym pozostać bezstronny by w odpowiedniej chwili wybrać właściwą stronę. — Po tym stwierdzeniu Alex przytaknęła wracając do gazety, a Zabini zdawał się nad czymś zastanawiać. Nott i Malfoy wyglądali jakby chcieli o coś go jeszcze zapytać bądź coś powiedzieć jednak powstrzymało ich otworzenie drzwi ich przedziału.

— Malfoy — Mruknęła zimno Hermiona patrząc na blondyna, który zmierzył ją i Rona ostrym spojrzeniem. Po ciele Harry’ ego przeszły ciarki. Jeśli Gryfoni powiedzą coś do niego, może tylko pomarzyć o wyjściu z tej sytuacji cało i zdrowo.— Jeśli masz zamiar tak się obijać przez cały rok to...

— Ciszej. — Syknęła Alex a Gryfonka spojrzała na nią ze zdziwieniem — Nie widzisz, że niektórzy tutaj śpią?— Wskazała gestem dłoni Astorię, na której dopiero teraz spoczął wzrok Hermiony

— Nie odzywaj się bo dostaniesz szlaban. —Warknął Ron. "O proszę" przeszło Harry’emu przez myśl obserwując przyjaciół "czyli nie tylko Malfoy nadużywa władzy prefekta?"

— Nic nie dasz bo nie jest jeszcze w żadnym domu. — Mruknął Nott piorunując ich wzrokiem — Z resztą, my też mamy tu prefekta.

— Który jeśli tylko zechce odejmie punkty twojej kurewskiej siostrzyczce za...hmm… puszczanie się? – Powiedział rozbawiony Malfoy, a Ron wyjął różdżkę na co Harry prawie się uśmiechnął. Należało mu się. Nie miał prawa nazywać tak Ginn... — Co Weasley prawda boli? — Zakpił Malfoy, a Harry sięgnął po różdżkę jednak zauważył, że Nott, Zabini, Alex, Malfoy trzymają swoje wysunięte lekko z rękawów co stawiało Gryfonów na przegranej pozycji chociaż... kilka miesięcy temu powalili kilku Śmierciożerców, ale wtedy mieli do dyspozycji trochę więcej miejsca niż przedział pociągu.

— Przymknij się bo nie ręczę za siebie — Wycedził przez zaciśnięte zęby rudzielec i mimo, iż Hermiona prosiła go by się opanował i stąd poszli on odtrącił ją.

— Z tego co pamiętam w zeszłym roku pobiła swój rekord. Dziesięciu jeśli dobrze pamiętam. Jeden na miesiąc? Twoja siostrzyczka musi mieć niezłą wprawę. — Posłał mu cyniczny uśmiech. — Choć jak na ciebie patrzę to stwierdzam, iż w wakacje pracowała w „Mrocznej Pumie” by zarobić na to wstrętne stworzenie, które nosi na ramieniu. — Po wypowiedzeniu nazwy "Mroczna Puma" Zabini parsknął śmiechem. Harry nie wiedział co to za miejsce ale widząc czerwoną minę Rona i rozbawienie u reszty zebranych ślizgonów (poza Astorią która wciąż spała), oraz wcześniejsze nazwanie Ginny k*rwą, stwierdził iż jest to burdel... lub klub ze striptizem.

— Zabiję cię Gnoju! — Krzyknął rudzielec próbując przepchnąć się przez Hermionę, która celowo zablokowała mu wejście do przedziału i wybudzając Astorię ze snu. Dziewczyna otworzyła powoli powieki i przecierając oczy wierzchem dłoni rozejrzała się zdezorientowana… niczym mała dziewczynka

— Już jesteśmy? — Mruknęła a kiedy jej wzrok padł na Gryfonów wyprostowała się — Co się dzieje?

— Nic szczególnego. Oni już wychodzą. Prawda Granger?

— Ty...

—  Ron, daj spokój —  powiedziała Gryfonka po czym odwróciła się i odeszła, a Ron wściekły podreptał za nią, wczesniej zatrzaskując drzwi przedziału z taką moca, że te trzasneły a szyba w nich zadygotała niebezpiecznie.

— Dziwne, że tak po prostu sobie poszła— Oznajmił Zabini wyciągając się wygodniej na swoim miejscu.

— Też mnie to zdziwiło —  odparł Malfoy. —  Zwykła się wykłócać. 

— Wyglądała na przybitą —  dodała Astoria patrząc jeszcze przez chwile na drzwi. —  Pansy mówiła, że spotkała ją na Pokątnej w towarzystwie Weasleya. Byli sami, bez Pottera, i jakoś... ich spotkanie nie wyszło za dobrze.

—  Pierwszy września, a Pansy już sieje plotki. —  Prychnął Zabini. Harry natomiast zastanowił się nad słowami Astorii, Ron i Hermiona... na randce? Przecież to nawet brzmiało komicznie! —  Poza tym Granger i ten Rudy przygłup? Śmiechu warte! Może i jest szlamą, ale jakoś sobie jej nie wyobrażam w związku z kimś kto na sumach był ledwo przy dwudziestym miejscu. Oczywiście bez obrazy... —  dodał szybko patrząc na Alex, ta jedynie wzruszyła ramionami. 

—  Możemy porzucić temat tej... osoby? —  oświadczył chłodno Nott, robiąc krótką pauzę jakby szukając zastępczego słowa na wulgarne określenie osoby mugolskiego pochodzenia. Pod tym względem Nott nie różnił się wiele od Draco, należał do tak zwanej złotej dwudziestkiósemki. Kiedyś Syriusz tłumaczył Potterowi, sytuacje rodów czstej krwii i ich zwyczaje. Dzieciaki należące do owej grupy, miały... nie. Musiały mieć takie samo zdanie na temat osób pochodzenia innego niż czystej krwii. To znaczy, żyły w przekonaniu, że owe istoty nie powinny istnieć. 

—  Tak. To dobry pomysł —  dodał Malfoy i zwrócił uwagę na Pottera a po ciele wybrańca przebiegły dreszcze. Wiedział. Malfoy rozpoznał go. „Jednak dlaczego tego nie okazał? Nie zrobił sceny czy coś podobnego? „

— Hogwart. — Odezwała się Astoria przerywając długą ciszę, która zapadła między nimi. Harry również spojrzał w okno, gdzie z mroku wyłoniła się góra na szczycie, której stało wielkie, dobrze oświetlone zamczysko z setkami wieżyczek i okien. —  Czas się przebrać. — Oznajmiła a Harry spojrzał na Alex. Nie ruszyła się z miejsca. Więc i on nic nie zrobił. W końcu jeszcze jest Michaelem, nowym uczniem zza granicy, a nie Harrym, znienawidzonym przez Ślizgonów, Gryfonem.



Harry był pewien, że zobaczy Mroczny Znak, u Malfoya lub Notta jednak kiedy ci zaczęli zdejmować koszule Astoria potknęła się i na nim wylądowała.

—  Przepraszam. —  Powiedziała patrząc mu w oczy i zaczęła wstawać. — Straszna ze mnie niezdara. —  Uśmiechnęła się uroczo a kiedy sytuacja była już opanowana Ślizgoni siedzieli już przebrani w szaty, na swoich miejscach. A sama Astoria wyszła wracając chwilę później przebrana, gdy to się stało. Pociąg zatrzymał się, a wszyscy znajdujący w przedziale zaczęli go opuszczać.

— Draco... —  Powiedziała dziewczyna kiedy w przedziale został tylko on, Astoria i Harry. — powóz nam ucieknie.

—  Zaraz przyjdę. Chcę jeszcze zapytać o coś Michaela.— Powiedział sucho poprawiając swoją torbę na ramieniu. Harry przełknął ślinę. Malfoy wiedział, że on, to on i instynktownie ścisnął swoją różdżkę (Harry nie Draco) . Dziewczyna przytaknęła i posyłając Potterowi jeszcze pełne obawy spojrzenie, opuściła przedział. —  Pomóc? — Zapytał przyjaźnie, kiedy Harry sięgnął po swój kufer chcąc go zdjąć z półki na bagaż.

—  Nie trzeba. —  Mruknął ściągając go na dół. Harry spojrzał na blondyna z przymrużonymi oczami. — O co chciałeś zapytać? — mruknął

—  Skończmy z tymi gierkami. Co robisz wśród Ślizgonów, Potter? —  Warknął blondyn a wielka gula zatkała przełyk Harry’ego. Wiedział, że wie. Zdawał sobie z tego sprawę, już od połowy drogi tutaj, a mimo to nie zrobił nic by jakoś się z tego wyplatać. Wybraniec przełknął ślinę.

— Byłem tu pierwszy. To oni się dosiedli. —  Odpowiedział jakby się tłumaczył. To najwyraźniej nie przekonało Ślizgona, ale co dziwne, nie wyglądał jakby chciał go zaatakować. Po prostu stał patrząc na niego. —  Również mam pytanie.—  Powiedział kiedy przez pewną chwilę zaległa między nimi zupełna cisza. —  Od kiedy wiesz?

     — Niby co? — Mruknął ktoś a Harry zamrugał następnie spoglądając na dziewczynę stojącą przy drzwiach przedziału — Kiedy cię poznał? – odparła zimno — Czy może od kiedy wie gdzie spędzałeś wakacje? O! A może kiedy zauważył cię na Niedźwiedziu Polarnym? – Pytała lodowatym głosem patrząc na niego bez wyrazu, Harry ścisnął jeszcze mocniej różdżkę w kieszeni.

—  To pierwsze. — Powiedział chłodno.

—  To oczywiste, że poznałem cię od razu na wejściu.— Pokiwał głową Malfoy — Ten twój znak charakterystyczny jest widoczny nawet dla ślepego. — Przewrócił oczami — Poza tym... — dodał jakby od niechcenia —  Twój kufer jest podpisany. I sądzę, że każdy to zauważył.

— Więc dlaczego nie zrobiłeś awantury? – spytał — Miałeś świetną okazję. Byli tu sami Ślizgoni...

— Właśnie. — Przerwał mu ze znudzeniem — Tylko Ślizgoni. — Poprawił torbę na ramieniu — Gdyby byli tu jeszcze chociaż Krukoni no to może bym się wysilił, ale przedstawienia odkładam na miejsca gdzie mam publikę. Rozumiesz?

—  Nie bardzo—  Wyznał szczerze Potter, a tamten tylko westchnął. — Więc nie masz zamiaru mnie pobić w zemście za ojca czy coś podobnego? –Zapytał, i dopiero po chwili uświadomił sobie jak głupio musiał zabrzmieć.

— Wolałbym unikać mugolskich —   odpowiedział patrząc na Carrow – …i nie. Nie mam zamiaru. – dodał spokojnie— Może jeszcze dwa miesiące temu, bardzo chętnie, ale teraz nie mam na to ochoty.—  Ziewnął jakby chcąc to podkreślić — Okoliczności się pozmieniały Potter. — Odwrócił się do Flory Carrow, która skręciła w prawo idąc przed siebie —  Wszystko się zmieniło. —  Rzucił na odchodne, zostawiając skołowanego Harry’ego samego w przedziale. A pierwsza myśl, która przyszła Potterowi na myśl to: "Kim ty do cholery jesteś i co zrobiłeś z Malfoyem!?"








Napiszcie co sądzicie o rozdziale. 
Pozdrawiam!

Dorothy

3 komentarze:

  1. Cześć. Wiesz że masz bardzo ciekawego bloga? Pewnie tak, ale czuje się zobowiązana napisać:
    MASZ WSPANIAŁEGO BLOGA!!
    Przepraszam, ten komentarz będzie krutki. (Piszę na telelefonie.)
    Po południu dorwę się do kompa i napiszę coś dłuższego, a teraz jedynie zaklepuję miejsce.
    Pozdrawiam,
    Dracotrix

    OdpowiedzUsuń
  2. *krótki.
    (Ja chyba jeszcze śpię) xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahah
      Dzięki wielkie!
      Bardzo mnie cieszy, że komuś podoba się moje opowiadanie. Myśl o tym, że ludzie zainteresowali się tym blogiem daje mi siłę i energię do kontynuowania tej opowieści... i mimo, iż nadal nie mam bety postaram się za niedługo dodać kolejny rozdział ^_^

      Dziękuję jeszcze raz za komentarz
      Pozdrawiam
      ~ Dorothy

      Usuń