sobota, 13 lutego 2016

10. O sprawach ważnych należy rozmawiać


Witam was moi kochani! Z okazji walentynek, składam wam najsłodsze życzonka! Sama nie obchodzę tego święta, jednak mam nadzieję, że jest to dla was dzień wspaniały.

Pragnę także przeprosić was za tą dość długą przerwę w dodawaniu rozdziałów ale po raz kolejny zrezygnowałam z bety i starałam się poprawić wszystko sama, na czym moje teksty z całą pewnością ucierpiały jeszcze bardziej. Jednak od tej chwili posty będą dodawane regularnie, co powinno być dobrą wiadomością dla tych którzy podjęli się czytania tego opowiadania.

To wszystko co miałam do powiedzenia. Dziękuję wam, że jesteście i zapraszam do przeczytania kolejnego rozdziału ~ Dorothy



Miłość zaczyna się wtedy, kiedy szczęście drugiej osoby staje się ważniejsze niż twoje. ~ H. Jackson Brown, Jr





 Była godzina dziewiętnasta kiedy to Harry po zajęciach postanowił wrócić do swojego pokoju. Piątek był dniem, który najbardziej wymęczał i dawał w kość Ślizgonom. Ponieważ zajęcia odbywały się od godziny ósmej rano do osiemnastej, bez nawet godziny na jakikolwiek odpoczynek.

Potter kierując się do terytorium Ślizgonów sam nie wiedział dlaczego szedł akurat  korytarzem na trzecim piętrze. W końcu to jedna z najdłuższych dróg prowadzących do pokoju wspólnego...

        —Pozwól mi. — Głos wydobywający się zza drzwi jednej z pustych klas z niewyjaśnionych przyczyn sprawił że Harry przystanął.

— Nie możemy. Jeszcze ktoś wejdzie.

— Jest teraz uczta. Przecież wiesz, że to tylko chwila.

— Ale... Alex Nie! — Harry drgnął kiedy coś spadło. — Jak się dowiedzą będziemy mieć kłopoty.— Powiedział ktoś szybkim i zdenerwowanym głosem. — Ludzie nie tolerują takich jak my.

— Astoria wie. Z resztą...

— Ale Blaise tego nie toleruje — przerwał mu Max. Harry teraz był pewien, że jego współlokator rozmawia właśnie z Mosbym . "Takich jak my" powtórzył sobie w myślach Harry zastanawiając się o co może chodzić.  — Jak się dowie nie będzie chciał się z nami zadawać. — . "Są Śmierciożercami?" przeszło Potterowi przez myśl, jednak po chwili pokiwał głową, karcąc się jednocześnie w głowie za to o czym pomyślał. W końcu to, że są Ślizgonami nie musi oznaczać, iż są również poplecznikami Voldemorta.

— Powiem mu.

—  Chyba sobie kpisz! — Harry po raz pierwszy w życiu słyszał żeby głos Maxa był tak głośny.—Nie zrobisz tego.

— A założymy się?

— Alex... — jęknął Max. — Proszę cię nie mów mu. On jest naprawdę miły.

— Mam być zazdrosny? —Zaśmiał się francuz, a Harry odsunął się o krok od drzwi. Chyba już wiedział dlaczego Zabini wolał nie mówić mu co sprawia, że Max jest dziwny…

 — Dlaczego nie jesteś na uczcie? – Potter drgnął odwracając się powoli do osoby, która się do niego odezwała. Lauren i Theodor stali teraz obok niego, za to po ciele Wybrańca przeszedł dreszcz. Dziewczyna patrzyła na niego z oczekiwaniem a on szybkim wzrokiem spojrzał na drzwi a potem natychmiast na Aquilinę. Lauren nie mogła tam teraz wejść…

— Nie mam apetytu – odparł chcąc ją zbyć, ale nawet jeśli mu nie uwierzyła zupełnie nie dała tego po sobie poznać. – A wy? — mruknął chcąc odbić piłeczkę by grać na czas. Miał nadzieję, że Ślizgoni znajdujący się w klasie jednak nie robią tego o czym właśnie myślał Potter.

— To trochę niegrzeczne zwracać się takim tonem  – powiedziała bez wyrazu a następnie odwróciła wzrok w kierunku drzwi na co Harry zdrętwiał – Odzywasz się z taką nienawiścią i niechęcią w stosunku do mnie jakbym Ci kiedykolwiek coś zrobiła. – uzupełniła spokojnie. Theodor nie zwracał na Pottera uwagi co szczerze mówiąc w tej sytuacji Pottera nawet ucieszyło, ponieważ musiał tylko sprytnie oddelegować stąd Aquilinę a Nott pójdzie za nią. Bez żadnych pytań.

— Dzięki tobie muszę codziennie chodzić na szlaban do Filtcha. — oznajmił pusto

— To kara jaką się płaci za pijaninę i kłamstwo Potter – stwierdziła mrużąc oczy a Nott parsknął cicho przez co Harry na niego popatrzył. Wyglądał na rozbawionego wypowiedzią dziewczyny, która nawiasem mówiąc właśnie zrobiła krok w stronę drzwi.

— Czekaj! – powiedział głośno Harry i chwycił jej nadgarstek przez co drgnęła – Przecież nawet nie wiedziałem, że są jakieś zakazy! –powiedział jeszcze głośniej mając nadzieję, iż chłopaki go usłyszą. Jednak zanim zdążył powiedzieć cokolwiek innego poczuł przeszywający ból w plecach i odskoczył jak poparzony.  Spojrzał na Notta, który trzymał różdżkę mrożąc go wzrokiem. Najwyraźniej nie powinien jej dotykać. Kiedy znów zwrócił uwagę na Lauren, ona już otwierała drzwi, następnie stając jak wryta.

— Lauren…? – zapytał cicho Theo widząc jak dziewczyna coraz bardziej zaczyna cała dygotać – Co je…

  Przeraźliwy wrzask, który z siebie wydała sprawił, że Harry zamarł patrząc w jej plecy z przerażeniem. Najwyraźniej nikt go nie usłyszał… Za to zachowanie dziewczyny mówiło jednoznacznie co zobaczyła. Nott szybko do niej podbiegł i pociągnął ją do siebie jednocześnie odsuwając ją od wejścia do klasy. Harry patrzył na jej bladą i przerażoną twarz i zrobiło mu się jej żal... To musiał być dla niej szok.

— Patrz na mnie – Harry usłyszał cichy głos Notta, który wpatrywał się w te puste oczy z błyskiem w swoich.— Patrz tylko tutaj… — Było to zadziwiające, że w chwili kiedy to zrobiła po prostu się opanowała. Stopniowo przestała drżeć a jej twarz nabrała lekko brzoskwiniowej barwy. Wyglądało to jakby była pod działaniem jakiegoś zaklęcia.



Potter wziął się w garść podchodząc nieco bliżej klasy i zaglądając tam. Alex zakładał spodnie uśmiechając się słodko a Max odwrócił wzrok zapinając pasek swoich. I Potter nie dziwił się Lauren. To musiał być naprawdę straszny widok... Wybraniec popatrzył pod swoje buty czując nierówność pod nimi i zauważył podkładkę , którą Lauren zawsze nosi przy sobie…wcześniej nawet nie dostrzegł kiedy ta wypadła jej z rąk. Schylił się podnosząc jej własność i podszedł do niej, następnie podając jej przedmiot. Zamrugała jakby nie wiedziała o co chodzi, jednak po chwili odebrała ją i biorąc wdech wyprostowała się, a następnie dumnym oraz stanowczym krokiem podeszła do drzwi gdzie stał Alex i Max, którzy wyglądali dość dziwnie. Pierwszy uśmiechał się jak idiota i wydawał się być z czegoś wyraźnie zadowolony, za to drugi był zgarbiony, speszony, zawstydzony a nawet zdawał się być zły.

— Nie każ nas zbyt ostro złotko – uśmiechnął się Alex wyjmując do niej dłoń następnie odlatując na drugi koniec korytarza.

        — Theo. – mruknęła cicho – Schowaj różdżkę – oznajmiła patrząc jak blondyn podnosi się z ziemi patrząc na nich z szokiem. Harry przyjrzał się dziewczynie, która naprawdę nie przypominała tej sprzed kilku chwil. Zagubionej, wystraszonej i przepełnionej obrzydzaniem. Teraz była zimna, bezwzględna i surowa. – Potter – Harry drgnął kiedy na niego spojrzała. – Zwalniam cię ze szlabanów – powiedziała spokojnie a były gryfon wytrzeszczył na nią oczy nie wierząc, że to zrobiła… tym bardziej że nie miał pojęcia dlaczego to powiedziała. Max lekko się do niego uśmiechnął przez zaszklone oczy jednak po chwili znów opuścił wzrok kiedy Lauren odwróciła do niego wzrok. – Wykastrowałabym was. – warknęła a po ciele Pottera ponownie przeszły dreszcze, kiedy tylko usłyszał jej głos. Był przerażający.  – Szlaban i punkty nic nie dają... Zwierzęta. – Max zgarbił się jeszcze bardziej. – Theo. Niech Draco wróci z uczty. Potrzebuję zezwolenia na 43.

— Naprawdę chcesz sobie tym brudzić ręce? Przecież…

— Bez dyskusji – przerwała mu chłodno a Harry widząc minę Maxa sam się przestraszył. – Potter na ucztę. Nie obchodzi mnie twój brak apetytu. Nie pozwolę żebyś w nocy spacerował po szkole bo zgłodniałeś. – Harry nawet nie próbował się z nią kłócić. Więc poszedł za Theodorem, a kiedy się obejrzał za siebie Max klęknął na kolana przed nią mówiąc coś zapłakanym głosem.



— Co to takiego 43? – zapytał doganiając Notta, który spojrzał na niego znudzonym wzrokiem by po chwili znów zwrócić swój wzrok przed siebie.

— To najgorsze miejsce ze wspomnień każdego Ślizgona – powiedział bez wyrazu – Odkąd Draco i Lauren przejęli kontrolę zostało ono zapieczętowane przed wszystkimi… Ale ona nie pozwoli na kolejne takie wpadki. – uśmiechnął się przelotnie – Draco się zdziwi.— dodał jakby z rozbawieniem, a Harry nie był pewien czy to ostatnie zdanie było skierowane do niego.

— Co tam dokładnie jest? — spytał —I co miałeś na myśli wcześniej mówiąc, że zabrudzi dobie tym ręce?

— Jesteś strasznie ciekawski.— stwierdził pusto i pokiwał głową. —  Gdybyś tam nie stał i gapił się w drzwi Lauren nawet nie zwróciłaby na nie uwagi.— Ziewnął i poprawił te trefne okulary.  – 43 to pomieszczenie, które miało być prywatną biblioteką Slytherinu, jednak Salazar opuścił szkołę przed ukończeniem jej tworzenia. Nikt inny się nie podjął kontynuacji więc zrobiono z niej miejsce na coś innego – Zrobił krótka pauzę. — Kary w Hogwarcie zawsze były zbyt delikatne przez co uczniowie stawali się bydłem. – Przystanął na moment patrząc na dziedziniec. – Hufflepuff zawsze przestrzegał regulaminu więc nie było z nim problemów, ludzie z Ravenclowu przejmowali się zawsze odjęciem chociażby pięciu punktów…Niestety Slytherin i Gryffindor były z tego wszystkiego najgorsze. Najbardziej konfliktowe ze wszystkich domów… — parsknął — widzisz to drzewo? – pokazał jeden z dębów rosnących na dziedzińcu pod którym kiedyś fałszywy Moody zamienił Malfoya w tchórzofretkę. Harry w tej chwili nie widział go zbyt wyraźnie ponieważ było już ciemno, jednak wiedział dokładnie jak wygląda. Piękny i potężny dąb stojący na tym dziedzińcu prawdopodobnie jeszcze od czasów powstania Hogwartu. Pamiętający wszystkich ludzi i wydarzenia Hogwartu. Stojący biernie bez względu na wszystko. – Tam powieszono jednego Ślizgona ponieważ pokłócił się z nimi o jakąś głupotę – pokiwał głową a Harry wytrzeszczył oczy – miał wisieć tylko przez chwilę, nie wytrzymał do przybycia nauczycieli. – stwierdził tak jakby opowiadał mu jakąś nudną i nieistotną historyjkę —W odwecie Ślizgoni zabili dwie szlamy… — oznajmił opierając się o parapet i spojrzał w niebo pełne gwiaz – to jest właśnie rzeczą, przez którą Ślizgoni nienawidzą Gryffindoru przez tyle wieków. Ponieważ sprawa o zabiciu czysto-krwistego Ślizgona ucichła momentalnie. Jednak ta o zabiciu dwóch mugolaków …

— Jest rozpamiętywana do dziś. A ludzie wygrzebują ją za każdym razem by pokazać Slytherin w najgorszym świetle– dokończył za niego Harry a Nott przytaknął. – Po co mi to mówisz?

— To było wprowadzenie do wyjaśnienia czym jest 43 – powiedział spokojnie. – Powstało po to by nie było więcej podobnych incydentów i żeby każdy Ślizgon zachowywał zimną krew w czasie kiedy ponoszą go nerwy. Prefekci i najbardziej wpływowe osoby postanowiły opanować jego uczniów do tego stopnia by przechodzili obojętni nie dając się sprowokować. By byli bez emocji i nigdy więcej nie dopuścili na splamienie imienia swojego domu krwią – prychnął – żeby Slytherin nie był uważany za dom morderców – Harry popatrzył na drzewo. – Nie wychodzi nam to jak na razie co Potter? – parsknął a Harry nie odpowiedział. Wiedział doskonale o co mu chodzi. – Nieważne – mruknął. – W 43 karze się uczniów za różne przewinienia w sposób bardzo niehumanitarny. Tak żeby zapamiętali karę i nigdy więcej nie próbowali robić czegoś podobnego z lęku przed powtórką. Były czasy kiedy mogłeś tam trafić za byle jaką rzecz ale po latach tylko za złamanie regulaminu, punktu z kontraktu ślizgonów lub nieprzestrzeganie zasad moralnych oraz norm społeczeństwa czystej krwi.

— W jaki sposób się karze? – spytał a Ślizgon popatrzył na niego pustym wzrokiem

— Chcesz spróbować? – odpowiedział pytaniem a w jego głosie zabrzmiało lekkie rozbawienie.— To nic trudnego. Zadawanie innym bólu. Każdy Ślizgon to już przeżył więc może chcesz chrzciny?

— Już je miałem jak pojawiłem się w tym domu – Nott parsknął cicho .– Mógłbyś jaśniej się wyrażać?

— Czy osoba ci bliska kiedykolwiek uderzyła cię z jakiegoś niebezpiecznego narzędzia? – odpowiedział pytaniem a Harry zamrugał nie bardzo rozumiejąc pytanie ale po chwili pokiwał głową – A ty kogoś takiego uderzyłeś? – ponowił ten ruch więc Nott odwrócił się – Ciesz się Potter. Ranienie bliskich najbardziej wyniszcza twoją wolę i psychikę. Nawet im współczuję.— powiedział tonem który wcale nie wskazywał na to iż jest mu przykro — Jeśli Draco się zgodzi oni będą mieć bardzo ciężkie życia… nie będą w stanie na siebie patrzeć. A już na pewno dotknąć – Harry wytrzeszczył na niego oczy. Słowa Notta bardzo go zaniepokoiły. Spojrzał na drzewo a po jego plecach przeszły ciarki. Ale po chwili uświadomił sobie bardzo ważną rzecz którą powiedział mu Nott „nie ważne jak się będą starać. Slytherin zawsze będzie pojmowany jako dom morderców” pomyślał i zrobiło mu się przykro. Bo ludzie patrzą na jednostki jak na grupy. Jeśli Grindelwald i Voldemort byli w Slytherinie to Slytherin jest zły, jeśli Ślizgoni zabili dwie osoby w odwecie za druha to Slytherin jest zły, Czy to oznacza, że jeśli Harry jest w Slytherinie… to on również jest zły?

— Nott. Nie odpowiedziałeś na drugie pytanie – zawołał za nim otrząsając się kiedy Ślizgon odszedł od niego. Theodor przystanął odwracając się do niego, w tym czasie Potter podszedł do chłopaka – Co oznaczała przenośnia, że Lauren ma sobie tym nie brudzić rąk?

— Po co ci ta wiedza?

— Wolałbym wiedzieć czego i kogo mam się obawiać w tym domu, oraz poznać was nieco lepiej… — stwierdził ponuro — odpowiesz? – Theodor popatrzył na niego zza tych trefnych okularów i westchnął zdejmując je a następnie przetarł oczy zmęczonym ruchem dłoni.

— Lauren dba w Slytherinie o porządek. – oznajmił sucho i spojrzał w głąb korytarza —  Ale czasami zbyt się wczuwa w swoją rolę. Brudzi sobie ręce czymś niepotrzebnym. Jak na przykład pijaniny. —  Machnał reką —  Nikomu poza nią nie przeszkadzają. Zaprząta sobie głowe zbyt wieloma sprawami przez co jej oceny ida w dół, to przyprawia ją w jeszcze większe zirytowanie a co za tym idzie, nam się obrywa. 
—  Czyli… Jesli dobrze zrozumiałem —  dodał po chwili namysłu. —  Też wolałbyś, żeby Lauren nie była prefektem naczelnym?
—  Tego nie powiedziałem.
—  Ale zasugerowałeś. 
—  Ty lepiej nie mysl za dużo Potter. —  odparł mu chłodniej Nott po czym otworzył drzwi wielkiej sali i do niej wszedł , nic już do Harry’ego nie mówiąc.


— Proszę Lauren! Zostaw go! – Lauren popatrzyła na płaszczącego się przed nią chłopaka pustymi oczami. Wydawała się nie być poruszona jego słowami. I nic nie wskazywało na to by było jej go szkoda. – On nie ma pojęcia co to 43… Błagam! Nie każ mu tego przeżywać! Co złego jest w tym, że inaczej okazuje miłość? – szepnął opuszczając głowę jeszcze niżej. Alex wyglądał na zszokowanego zachowaniem Mosbyego. Dziewczyna za to spojrzała w dół i po chwili uklękła.

— Nie chodzi mi o was Max – oznajmiła spokojnie a on uniósł do niej zapłakany wzrok, wyjęła do niego dłoń kładąc ją na policzku chłopaka i otarła łzy, które po nich spływały – A o zasady. Moralność. Gdyby zobaczył to ktoś inny stała by się katastrofa. A my znów bylibyśmy najgorsi rozumiesz? – przytaknął a dziewczyna zostawiła go wstając. – Za tak mocne zapomnienie musi być kara. – zerknęła na chłopaka stojącego nieco dalej – Twierdzisz, że to miłość. — przerwała na moment patrząc na Alexa –  Napraw się więc Max – znów popatrzyła na chłopaka, który wciąż przy niej klęczał i teraz otworzył usta ze zdziwienia – w końcu miłość to jedynie błąd w ludzkim układzie nerwowym – powiedziała chłodno. Następnie odwróciła się i odeszła. Zostawiając ich samych.

*


— 43? – powtórzył Malfoy patrząc na Notta dziwnym wzrokiem a kilka osób odwróciło zaciekawionych wzrok – Po co? – Chłopak westchnął zdejmując okulary a Harry zdziwił się kiedy po chwili wpatrywania się w oczy Theodora przytaknął. Jakby wszystko już wiedział…  nie mógł znać, aż tak dobrze oklumencji…prawda? – Niech będzie – mruknął a jego wzrok pojechał do Flory, która nie zwracała na nich uwagi jedząc swój posiłek. – Skoro Lauren twierdzi, że tak trzeba nie będę się z nią kłócił. Uważam podobnie. – Nott przytaknął następnie wstając i poszedł ( jak Harry zgadywał) z powrotem do Lauren. – Potter – Harry popatrzył na Malfoya zdziwiony tym, że chłopak się do niego odezwał. Do tej pory blondyn zwykł unikać odzywania się do Pottera bezpośrednio tak jak i ogólnego przebywania blisko niego. – Przekaż współlokatorowi żeby był o dwudziestej trzeciej w 43.

— A jeśli nie przyjdzie?— zapytał a chłopak parsknął cicho biorąc do ręki jabłko.

— Obaj przyjdą – odparł bardzo pewnym głosem a Potter podrapał się w bliznę nie rozumiejąc tego, że Malfoy z góry zakłada swoją wygraną. – Nie irytuj mnie – warknął nagle a Harry tym bardziej spojrzał na niego zdziwiony.

— Niby czym? – odparł a jego wzrok pojechał do Hestii, która dyskretnie postukała się w czoło i zrozumiał aluzję natychmiast. – Nic nie poradzę, że mam to na twarzy a nie na tyłku – Hestia parsknęła rozbawiona, Dafne siedząca niedaleko zahichotała, jednak Malfoy nie odpowiedział podnosząc jedynie do niego wzrok. Zdawał się być zdziwiony tą otwartością Pottera w stosunku do niego. – Jeśli masz z tym problem to twoja sprawa. Przestań się czepiać.

— Tylko zwróciłem uwagę – przewrócił oczami a Harry mile się zdziwił. Draco nie był do niego tak chłodny jak zwykł na co dzień. Przez kilka sekund zapadła między nimi cisza, aż w końcu Malfoy westchnął jakby z rezygnacją i spojrzał gdzieś w bok. – Myślałeś nad Quiddithem, po tym jak tu trafiłeś?— zmienił temat a Potter zamrugał nic nie rozumiejąc. Szczerze mówiąc nigdy nie spodziewał się takiego pytania z ust znienawidzonego Ślizgona. – W końcu byłeś szukającym – uzupełnił odwracając do niego znudzony wzrok.

— Jeszcze nie…— odpowiedział powoli starając się domyślić o co może mu chodzić. Malfoy nie odzywałby się do niego bez przyczyny... "co knujesz?" — Dlaczego pytasz? — spytał podejrzanie a ten parsknął cicho.

— Niedawno zrezygnowałem – powiedział bez wyrazu zwracając uwagę na swoje jedzenie a Harry zdziwił się jeszcze bardziej – A skoro ty straciłeś swoją pozycję w Gryffindorze, możesz zająć moją... Bez eliminacji – dodał ponuro a Potter wytrzeszczył na niego oczy ze zdziwienia. "Dlaczego Malfoy zachowuje się w taki sposób?!" Krzyknął w myślach Harry, nie wiedząc jak ma na to zareagować. Niespełna tydzień minął odkąd się tutaj pojawił, a Malfoy już zdążył mianować go szukającym?! W dodatku bez eliminacji!

Coś się stłukło, a Harry otrząsnął się spoglądając na stół gryfonów gdzie siedział Ron patrząc na Harry’ ego ze wstrętem,  był cały czerwony ze złości. Najwyraźniej słyszał (albo ktoś mu powiedział) o tym co mówi do Harry’ego, Malfoy. Potter uśmiechnął się mściwie do byłego przyjaciela a potem spojrzał na blondyna.

— Przyjmuję ofertę – powiedział pewnie a Ślizgon spojrzał na niego z lekkim zdziwieniem. Najwyraźniej nie spodziewał się takiego entuzjazmu ze strony Pottera, który nawet zdobył się na uśmiech w stronę tej parszywej fretki. Myśl o tym, że robi na złość Ronowi sprawiała, że jego wargi same wykrzywiały się do góry z radości. Malfoy zerknął w stronę stołu Gryffindoru i uśmiechnął się przelotnie.

— Pansy – rzucił sucho. Dziewczyna, która siedziała kilka osób od nich natychmiast przerwała rozmowę z Dafne Greengrass i popatrzyła na obiekt swojej miłości – Idź przekazać Tony’ emu, że Potter został szukającym.

— Że co proszę?! – dziewczyna wytrzeszczyła na niego oczy a powiedziała to prawie krzycząc – Potter szukającym Slytherinu?! – teraz krzyknęła a kilku ślizgonów, którzy właśnie coś pili wypluli to z powrotem do szklanek. Przy stole Gryffindoru zapadła cisza. Harry patrzył jak Hestia Carrow uśmiecha się do niego uprzejmie a potem zwrócił uwagę na Malfoya, który patrzył z dziwnym błyskiem w oczach na stół Gryffindoru. I od razu uświadomił sobie, że Malfoy po prostu dolewał tym oliwy do ognia. Mina Rona tylko to potwierdzała.

 — Idioci – mruknęła Flora kiwając głową ale nikt w tej chwili nie zwrócił na nią uwagi. Wszyscy patrzyli na przemian, to na Rona, to na Harry’ego z Malfoy’ em czekając z niecierpliwością na obrót sprawy.

— Co Weasley? Zdziwiony? – parsknął Malfoy, a Ron wyglądał jakby zaraz miał eksplodować – Spróbujcie w tej chwili zdobyć puchar domów. Bez wielkich czynów Pottera jesteście najsłabszym z domów. W tym roku nie macie szans nawet na Puchar Quidditha.

— Twierdzisz, że wszystko co się działo w tym domu to zasługa Pottera!?— syknął Weasley a jego dom go poparł… Jednak nie wszyscy. Harry zauważył jak Cormack McLagen wraz z kumplami piorunowali wzrokiem Weasleya.

— Dokładnie – uśmiechnął się mściwie Malfoy a Harry’emu w tej chwili przypominał tego znienawidzonego dupka, którego zwykł widywać kiedyś na co dzień. Zupełnie innego niż chłopak pokazywał to przez ostatni tydzień. – W końcu Wybraniec — podkreślił z mocą — jest w Slytherinie. Nie macie już czym zabłysnąć.

— Chcesz się założyć?! – krzyknął wstając a Hestia Carrow parsknęła rozbawiona. Tak samo jak i Malfoy.

— Nie mam nawet o co, bo cię nie stać – odparł a Ron zapłonął czerwienią – Chyba, że…

— Chyba, że co? – warknął a Malfoy uśmiechnął się w bardzo sprytny sposób. To nie spodobało się Harry’emu.

— Jeśli przegrasz. A przegrasz – dodał natychmiast z rozbawieniem – cały dom zostaje podporządkowany dzieciakom czystej krwi z Gryfindoru. Zdrajcy i szlamy zostają pozbawieni praw. – McLagen podniósł wzrok patrząc na Malfoya z zaciekawieniem. Ron wyglądał na zszokowanego. – Cykasz się Weasley?— roześmiał się. – Przecież twierdzisz, że Gryffindor poradzi sobie bez Pottera.

 — A jeśli my wygramy? – zapytał Seamus

— Raczej mało prawdopodobne ale jeślibyście jakimś cudem wygrali, to ja zrzeknę się pozycji Prefekta – Ślizgoni zamilkli a Gryfoni natychmiast się rozchmurzyli. Potter im się nie dziwił. Malfoy wiele zawdzięczał temu tytułowi. Był nie do tknięcia przez inne domy. Jeśli by ją stracił, wszystkie przywileje zniknęłyby a reszta w końcu mogłaby się na nim zemścić za wszystko co zrobił.

— Stoi! – Powiedział głośno Ron a Malfoy uśmiechnął się zimno.

— To będzie łatwa wygrana – oznajmił spokojnie i popatrzył na Hestię – Zadowolona? – spytał

— Nawet nie wiesz jak bardzo – odparła uroczo a Harry zdziwił się słysząc to. Malfoy zrobił to wszystko ponieważ Hestia tak sobie zaplanowała? Szaleństwo!

 — Nie jesteś zbyt pewny siebie? – zapytał Harry a oboje na niego spojrzeli.

— Ty chyba nie wiesz o co tutaj chodzi – uśmiechnęła się Hestia. I Harry musiał się z nią zgodzić. Nie miał pojęcia. – Nie przegramy bo oni zapomnieli o jednej rzeczy.

— To znaczy o czym?

 — Że mamy Lauren – powiedziała Flora nie podnosząc do nich wzrok

— Która jest w stanie odejmować Gryffindorowi punkty choćby tylko za to, że są tam szlamy – zakończył za nią Malfoy a Harry przytaknął a potem zastygł. Nie mogli się jej w tej chwili pozbyć. „Zabini mnie zabije” jęknął w myślach.

— A właściwie dlaczego zażyczyłeś sobie właśnie czegoś takiego? Sądzisz, że to cokolwiek zmieni? – zapytał a Malfoy prychnął cicho

— Nie znasz swojego starego domu tak jak ci się zdaje Potter – uśmiechnął się chłodno – A są tam osoby o identycznych poglądach co te tutaj.

— Wystarczy im jedynie dać władzę a ta szkoła już nie będzie tolerancyjnym azylem dla szlam i zdrajców— zakończyła za niego Dafne Greengrass a po ciele Harry’ ego przeszły dreszcze. Nie spodobało mu się to. – A ty pomożesz nam to osiągnąć. W końcu chcesz zrobić na złość Weasleyowi – uśmiechnęła się

— I właśnie w tym momencie wchodzi Zabini ze swoim głupim planem – dodała Flora a Harry wytrzeszczył na nią oczy. Skąd wiedziała o tym, że…

— Lauren trzeba skłonić do odejmowania punktów Gryfonom – mruknął Malfoy – Ale to wcale nie jest proste. Nie jest typem, który spełnia prośby. Trzeba ją do tego nakłonić.

— Bez szkodzenia jej – dopomniała Hestia –A skoro już chcecie „zbliżyć”, ją do Tony’ ego to spróbujcie zrobić również i to. W końcu nie macie nic ciekawszego do roboty. – ziewnęła a Potter skulił się w sobie jeszcze bardziej. Wygląda na to, że razem z chłopakami wylądował w wielkim bagnie, z którego wyjście bez przeszkód będzie graniczyć z cudem. – Weasley zaraz eksploduje – powiedziała dziewczyna – Draco…

— Nie.

— Ale ja proszę – zrobiła piękne oczy a Harry zamrugał nie wiedząc o co chodzi, Malfoy westchnął.

— Potter idź przodem – mruknął cicho tak, że ledwo co go Harry usłyszał.

— Słucham?

— Rób co mówię – warknął a Harry wstał nie mając pojęcia po co a następnie skierował się do wyjścia starając się nie oglądać za siebie. – Albo w sumie czekaj. Harry słyszysz?! Zaczekaj! – Potter stanął jak wryty na dźwięk swojego imienia z ust znienawidzonego Ślizgona. Odwrócił się a ten jakby nigdy nic uśmiechnął się do niego i poszedł przed siebie – Idziesz czy nie?— spytał uprzejmie a Potter zamrugał nic nie rozumiejąc ale po chwili ruszył za nim odprowadzany w ciszy pod spojrzeniami wszystkich. Nie miał pojęcia do czego dąży Malfoy tą gierką. Kiedy wyszli Ron rzucił szklanką o podłogę tłukąc ją a Hestia Carrow roześmiała się głośno.

— Kocham jak ktoś wychodzi z siebie – powiedziała rozbawiona a jej siostra pokiwała głową jakby była rozczarowana zachowaniem bliźniaczki. Według niej wypowiadanie wojny prowadziło tylko do nieuniknionego konfliktu, którego nie chciała.



— Co to było? – spytał Harry patrząc jak Malfoy staje w jednym z korytarzy i podchodząc do okna wyjmuje, i końcem różdżki podpala papierosa, następnie wkładając go sobie do ust i mono się zaciągnął. Dopiero po chwili kiedy wypuścił dym z ust, odpowiedział.

— Hestia chciała żebym to zrobił.

— Dlaczego? i w sumie czemu się jej słuchasz? – blondyn wzruszył ramionami

— Nie wiem dlaczego. Pewnie tylko po to żeby mieć trochę rozrywki. Musisz przyznać że Weasley wygląda komicznie jak jest zły— Harry uśmiechnął się w myślach. W tym momencie trudno się było Potterowi z nim nie zgodzić.— Nie słucham się jej. Po prostu lubię jak się uśmiecha. W Slytherinie to rzadkość jak jeszcze nie zauważyłeś. Ślizgonki nie umieją się naprawdę uśmiechać – powiedział spokojnie i znów się zaciągnął a Harry podszedł do niego patrząc na drzewo, w które poprzednio spoglądał razem z Nottem.  I przypomniał sobie o jeszcze jednej rzeczy.
— Jesteś dobry w oklumencji? –Zapytał a blondyn spojrzał na niego bez wyrazu ale po chwili znów odwrócił wzrok.

— Można tak to nazwać –odparł – Greengrass ci pewnie za niedługo to wyjaśni.

— Sam nie możesz? – burknął zirytowany. —Skoro i tak ma mi ktoś o tym powiedzieć to czemu nie zrobisz tego samodzielnie?

— Bo nie lubię wysłuchiwać setek pytań : kiedy, skąd, gdzie, jak, dlaczego, w jakim celu… A ty zawsze zadajesz zbyt dużą ilość pytań – mruknął i znów po raz kolejny wkładając papierosa do ust, a Harry spiorunował go wzrokiem.

— Nie musisz na nie odpowiadać.

— Ale samo wysłuchanie jest samo w sobie męczące – ziewnął – ale jeśli nie zadasz innego pytania dotyczącego tego zjawiska to mogę ci powiedzieć – rzucił sucho a Potter przytaknął. – Mam tak jakby zaklęcie oklumencji w oczach – Harry zamrugał a ten westchnął z irytacją, widząc, że Potter niezrozumiał. – Mogę jednym spojrzeniem w oczy przejrzeć wszystkie twoje wspomnienia, pragnienia i uczucia a ty nic nie poczujesz. Nawet ukłucia. Bo nie wchodzę do twojego umysłu jak jest to robione w trakcie trwania zaklęcia a po prostu to wszystko zostaje skopiowane do mojej głowy. Innymi słowy. To jest powód, dla którego wszyscy Ślizgoni się mnie słuchają – oparł się o parapet. – Mam haka na każdego w tym domu. – Harry wytrzeszczył na niego oczy. Był w szoku. Tym bardziej, że Malfoy nie wyglądał jakby żartował. – Tak czy inaczej, Hestia nieźle sobie to wykombinowała

— Niby co? – spytał Harry również opierając się o inny parapet a tamten parsknął cicho.

— Byłem dla ciebie uprzejmy przy całej szkole. Nie sądzisz, że łatwo by nas rozgryźli jeśli następnym razem będę cię ignorował? – Harry zamarł słysząc te słowa. To oznaczało że… — Nie mogę w tej chwili pozwolić na przegranie tego zakładu. A to oznacza, że dla dobra domu musimy zacząć współpracować – wzdrygnął się – a raczej kazać im myśleć, że się kolegujemy – włożył papierosa po raz kolejny do ust a Harry patrzył na niego jak na wariata. Nie wierzył w to co blondyn do niego mówi. Po prostu nie wierzył.


*



— Pewnie nie wiesz co zaszło w wielkiej Sali na uczcie – powiedział Harry, kiedy po rozstaniu się z Malfoyem w pokoju wspólnym postanowił pójść do Zabiniego, którego nie było na kolacji, by opowiedzieć mu o zmianie planów. Wiedział, że to niespecjalnie się Blaiseowi spodoba ale musiał mu o tym powiedzieć. Czarnoskóry spojrzał na niego nieco zdziwiony, jednocześnie siadając w fotelu przy kominku. Harry ponowił jego ruch również siadając, jednak on usiadł na kanapie. – Była sprzeczka po między Malfoyem a Weasleyem.

— To jest już norma – ziewnął – Od zawsze Draco nie umiał się powstrzymać by wam dogryzać.

— To prawda – powiedział powoli Harry – Ale ta różniła się nieco od tych zwykłych – dodał a czarnoskóry zdawał się być zaciekawiony. Więc Harry opowiedział mu o wszystkim co zaszło w Wielkiej Sali, o tym jak Malfoy założył się z Weasleyem oraz w jaki sposób wplątał w to wszystko również ich i plan Zabiniego. Chłopak z każdym słowem zaczynał być bardziej ponury a nawet zły, kiedy Harry zakończył chłopak zaciskał pięści ze złości a w jego oczach był ogień.

— Przeklęty Malfoy! – syknął zły – Co on sobie myśli!? I skąd niby wiedział o planie? To wszystko niszczy! Gdybyśmy teraz się jej pozbyli Ślizgoni przegraliby… Ale jeśli jej do niczego nie nakłonimy to również przegramy. Bo Lauren może i jest Ślizgonką ale jeśli chodzi o surowość w karach, które daje jako prefekt naczelna jest prawie sprawiedliwa wobec wszystkich… z resztą sam widzisz. My jesteśmy czystej krwi, jesteśmy Ślizgonami a ona bez problemu dała szlaban dwudziestu osobom – pstryknął palcami a Harry przytaknął, nie chciał wspominać o tym, że Lauren zwolniła go ze szlabanów kiedy Zabini jest w takim stanie. Bał się, że jego kumplowi strzeli coś głupiego do głowy. – Niech tylko go dorwę. Po prostu zabije – syknął

— A ja co mam powiedzieć?! Mam razem z nim udawać kumpli puki sprawa nie ucichnie! – Zabini najpierw zastygł patrząc na niego ze zdziwieniem a po kilku sekundach roześmiał się głośno – To nie jest zabawne – warknął na co drugi roześmiał się jeszcze głośniej. – Zabini opanuj się! Dla mnie to nie jest zabawne

— Wy dwaj?! – parsknął śmiechem. – Kumplami?! Nie podołasz! – po raz kolejny roześmiał się a Harry spiorunował go wzrokiem.

— Kretyn – mruknął

— Zobaczymy kto nim będzie jak to wszystko się zacznie – oznajmił trochę bardziej opanowanym tonem czarnoskóry – A tak swoją drogą to powiedziałeś już o tym Tony ’emu? Z tego co wiem on również nie wybierał się dzisiaj na ucztę –Potter pokiwał głową a drugi Ślizgon zrobił zamyśloną minę spoglądając na ogień jarzący się w kominku – Ciekawe jak to przyjmie.

— Pewnie jeszcze gorzej niż ty – odparł spokojnie Harry – W końcu ta cała sprawa dotyczy głównie jego gry aktorskiej.

— Racja. Ale to nie oznacza, że jesteśmy wykluczeni Potter. Ślizgoni nie zostawiają druha w potrzebie. Zapamiętaj to.— mruknął a Harry przytaknął na znak że rozumie. Jednak zastanawiało go to czy słowa Zabini’ ego mają jakieś potwierdzenie w rzeczywistości.


*


Kiedy Harry kładł się spać. Alexa  jeszcze nie było w pokoju. Był tym nieco zaniepokojony ponieważ było już dobrze po pierwszej odkąd wrócił do pustego dormitorium, jednak postanowił posłuchać się tym razem Zabiniego. Jeżeli nie wtrącanie się w poważniejsze sprawy miało pomóc mu w życiu tutaj to czemu by miał nie spróbować? W końcu. Z tego co mówił Blaise każdy Ślizgon już przywyknął do pomieszczenia 43, więc nikt nie będzie się tym przejmował.

 Położył się wygodniej w łóżku a wszystkie światła w pomieszczeniu zgasły, jednak Harry nie umiał zasnąć zastanawiając się nad tym co dzieje się za tymi tajemniczymi drzwiami oraz nad całym wczorajszym dniem.

— Mam grać kumpla tego dupka – mruknął przewracając się na prawy bok – to niewykonalne – ziewnął przymykając oczy a do jego uszu dobiegła delikatna muzyka. Podniósł się nieco rozglądając po pokoju ale niczego nie zobaczył dlatego też wrócił na miejsce i przymknął oczy wsłuchując się w melodię. Po kilku chwilach zasnął całkowicie odprężony i spokojny. Co zdarzyło mu się po raz pierwszy odkąd tutaj trafił.

3 komentarze:

  1. No wiec mamy nową notkę! Jest w niej taka ilość intryg, że w pewnym momencie czułam się jakbym oglądała Trudne Sprawy. Mimo wszystko najbardziej w tym rozdziale zaciekawił mnie pomysł 'zakumplowania' się Dracko z Harrym. Mam jeszcze tylko dwa pytania. Po pierwsze wszyscy (no dobra tylko czysto krwiste vipy ze Slytherinu) mają dziewczyny, chłopaków etc.. A co z Harrym? Bez dziewczyny pewnie czyli je się.. zacofany albo coś. A moje drugie, ostatnie pytanie jest nadtepujace: "Kiedy pojawi się następna notka?"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W zasadzie to jeśli chodzi o moje "Czyto Krwiste VIPY" - naprawdę spodobało mi się twoje określenie - to tylko Draco jest w związku z Hestią. Reszta na chwilę obecną jest stanu wolnego.

      Na Harry'ego przyjdzie czas. Tylko akurat w tym przypadku potrwa to dość dłuższą chwilkę zanim doczekamy się jakiejkolwiek partii dla naszego Wybrańca. Jednak z całą pewnością coś na kształt związku kiedyś się ukarze.

      Notka zostanie dodana prawdopodobnie za... kilka minut

      Dziękuję za czytanie mojego opowiadania, a także za wsparcie.
      Pozdrawiam ~ Dorothy

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń