czwartek, 9 czerwca 2016

12. Każdy ból kiedyś ustąpi...


"Bywają w życiu chwile, w których ból daje się zmierzyć dopiero po jego przeżyciu, i wówczas dziwi nas, iż zdołaliśmy go znieść." ~ Maria Kalergis


Harry patrzył na Alexa w napięciu, włosy blondyna były rozwiane, szkolna szata ułożona w nieładzie a twarz Seijuuro wykazywała szok i niedowierzanie. Potter zamrugał nic nie rozumiejąc przerażenia na twarzy współlokatora, dlatego też zapytał najzwyczajniej w świecie...

— Co ? —  Alex przygryzł lekko dolną wargę przez co przez umysł Pottera przeszła myśl, że Seijuuro jest naprawdę seksowną dziewczyną,  za którą chwilę później skarcił się w umyśle. Blondyn odchrząknął, a następnie zaczął dziwnie bełkotać, gubiąc i przekręcając litery tak jak zwykła robić to Fleur, a jego wzrok unikał oczu Pottera jak ognia.
— Sądilem, że... onie sobie artowali ale... Michael — "Mógłbyś się już nauczyć, że to imię było zmyślone" Przeszło Potterowi przez myśl, kiedy francuz po raz kolejny nazwał go fałszywym imieniem z pociągu, którego Harry użył by nie zostać rozpoznanym przy ślizgonach.
— Ale co? — Odpowiedział nieco zirytowany. Chłopak spojrzał na niego jakoś dziwnie a potem podszedł do niego i przyjrzał się jego otoczeniu. — O co chodzi? — warknął, denerwowało go zachowanie współlokatora. Chłopak przez chwilę milczał ale po kilku sekundach znów się odezwał.
— Pansy mówia, że przyrowadziłeś tu jakiegoś starego faceta i mu… No wiesz… — pokazał rękami coś dziwnego czego Harry nie zrozumiał wykrzywiając komicznie brwi na znak niezrozumienia, przez co blondyn westchnął z rezygnacją. — Robiłeś dobrze — powiedział oczywistym i nieco zażenowanym tonem.
— Co!? — Krzyknął Potter wstając na równe nogi. — Oszalała?!
— To samo pomyślałem, bo w końcu nic nie gadałeś, że też jesteś homo — stwierdził machając rękami a Harry znów pomylił go z dziewczyną — ale zanim tu przyszedłem minąłem uśmiechniętego, sarszyego facet i...
— Serio uważasz, że ja — podkreślił z mocą — go zadowalałem!?— Wrzasnął a chłopak się speszył, a jego policzki przyozdobiły rumieńce.
— Nie... Ja nie ale... Cała szkoła o tym mówi — wyjąkał a z twarzy Pottera odpłynęła cała krew.
— Powiedz, że to prima aprilis dla ślizgonów — powiedział cicho. — Powiedz! — znów krzyknął  
— Harry... Wszyscy tak mówią... Jesteś na językach każdego i... — przerwał a Harry spojrzał na niego.
— I? Co się stało Alex? — Zapytał ostro a blondyn zrobił przerażoną minę
— I słyałem rozmowę jakisi gryfonów o tym, że robileś to w zeslym roku by zdać tak dobrze sumy — wyjąkał a Harry zakrył twarz w dłoniach — Bo ponoć w rzeczywistości jestes glupszy od Crabbe i Goyla choć nawet nie wiem co to za jedni. 
— Wszyscy tak myślą? — Zająknął się, nie chciał znów przeżywać tego co rok i dwa lata temu, że wszyscy się od niego odwracają... Nikt nie chce z nim rozmawiać.
— Nie — powiedział chłopak siadając obok niego na łóżku — Chang mówiła, że to niedorzeczność, ale ją uważają za kurwę więc się nie liczy. — Dodał po chwili zastanowienia, najwyraźniej kojarzył Cho, choć Potter nie miał pojęcia skąd. A także Potter dostrzegł, że jego francuski akcent i gubienie liter nagle zniknęło, jednak Potter był zbyt pochłonięty myślami tego co do niego powiedział aniżeli tego, w jaki sposób to mówił. —  Kto mógł chcieć cię tak upokorzyć? — zapytał a Harry drgnął. Kto? To pytanie zaczęło dręczyć jego umysł. Ale znał odpowiedź. A przynajmniej tak mu się zdawało.
— Nott — wysyczał a blondyn spojrzał na niego ze zdziwieniem. — Nott to wymyślił! — powtórzył głośniej
— Theo? — zapytał z szokiem chłopak. — Niemożliwe — stwierdził pewnie — Theo jest spokojny i opanowany. Musiałbyś go bardzo zdenerwować by chciał ci zaszkodzić. A zrobiłby to w sposób magiczny. Nie schodzi do takich tanich zagrywek.
— Tylko on i Flora wiedzieli, że Remus tu jest — warknął — Byli w pokoju wspólnym jak tu przyszliśmy.
— A właściwie to po co? I dlaczego łamiesz regulamin? — zadał dwa pytania a Harry spiorunował go wzrokiem.
— Remus był przyjacielem moich rodziców i uznał że... Skoro tutaj trafiłem w takich niespodziewanych okolicznościach, to będę chciał z kimś o tym porozmawiać. Najwyraźniej wiedział już o sprawie z Ronem. Chciałem tylko z nim w spokoju pogadać ale na korytarzu nie podejmuje się pewnych tematów więc chciałem pogadać w niepublicznym miejscu. Ale Nott zaczął odstawiać szopkę, że mam wziąć z tego terenu zdrajcę czy coś takiego. Ostrzegał mnie, że jak tego nie zrobię to coś się stanie. Że będę miał przerąbane ale nie sądziłem że zrobi coś takiego!
— Może jednak był to ktoś inny — powiedział cicho chłopak. — Theo taki nie jest. Nie znasz go.
— Ale mnie nie znosi i wiedział, że Remus tu jest. Nie powiesz chyba że to Carrow? – Alex parsknął a Potter popatrzył w drzwi. „Moje życie od tej chwili jest kompletnym bagnem” pomyślał opadając na łóżko.
— Może był ktoś jeszcze, chociaż Carrow też potrafi być mściwa więc…
— Harry to prawda!? — Do pokoju wpadł Max a za nim spokojnie wszedł Zabini — Obciągasz jakimś starym...
— Kurwa nie! — Krzyknął patrząc na niego ze złością i ponownie wstał. — Nott wymyślił tę bajeczkę!
— Theo? — zapytał Zabini patrząc na niego beznamiętnie. — Nawdychałeś się oparów z sali eliksirów czy jak? — prychnął. — Nott nie robi takich rzeczy. Co innego ja albo Dafne ale Nott takich rzeczy nie wymyśla, nawet gdy jest zły.
— Nie kłamię! To na pewno on!
— Masz dowód?
— Ja to wiem! — warknął. — Jako jedyny widział Remusa!
— A co on tu...
— Potem wam wyjaśnię — powiedział Alex. — Choć Harry trzeba to wyjaśnić. Aczkolwiek sądzę, że tylko stracisz na tym czas — pokiwał głową z powątpieniem i otworzył drzwi. Potter westchnął i poszedł za nim. W korytarzu było kilku ślizgonów zmierzających do swoich dormitoriów. Przechodząc obok Harry'ego nie mierzyli go spojrzeniami ani nawet nie szeptali nic między sobą. Nie zwracali na niego uwagi co Harry'ego bardzo zdziwiło. W zeszłym roku był na językach wszystkich z Gryffindoru bo nie wierzyli, że Voldemort powrócił i gdzie by się nie odwrócił wszędzie szeptali o nim i mierzyli sceptycznymi spojrzeniami, tak samo dwa lata temu gdy wrobiono go w uczestnictwo w turnieju trójmagicznym. Najwyraźniej Ślizgoni są bardziej taktowni i wychowani niż mu się zdawało.
— Co ta dziwka tu robi? — Albo i nie. Malfoy leżał na podłodze wypuszczając z ust szaroniebieski dym a Astoria siedziała na jego łóżku patrząc na dopiero przybyłych ślizgonów. Harry chciał już wyjąć różdżkę ale Max chwycił jego ramię i pokiwał głową dając mu do zrozumienia, że nie warto.
— Gdzie Nott! — Warknął Potter zamiast tego a tamten mu nie odpowiedział po raz kolejny się zaciągając, mimo iż na korytarzach Hogwartu zachowywali się jak najlepsi kumple w miejscach gdzie byli sami ślizgoni ich niechęć do siebie była nawet większa niż na początku, było to może i dziwne ale chyba fakt, że muszą udawać dobrych kumpli tylko pogłębiał niechęć, którą do siebie w rzeczywistości darzyli.
— Theo wyszedł z Carrow do biblioteki wrócą pewnie gdzieś po północy — powiedziała spokojnie Astoria zakładając buty na nogi.
— Tak to się teraz nazywa tak? Do biblioteki — zaśmiał się Zabini.
— A tak właściwie to po co wam Theo? —zapytała odrywając wzrok od Malfoya.
— Przez niego wszyscy myślą ,że robię dobrze starszym facetom! — Krzyknął Harry a Malfoy parsknął z rozbawieniem. Teraz Potter wyjął różdżkę mierząc nią w blondyna.
— Harry odłóż ją — powiedziała spokojnie Astoria — Będziesz miał kło...
— Przestań go wciąż bronić i ostrzegać — warknął Malfoy zmieniając pozycję na siedzącą. —bez przerwy mu pobłażasz. Jak wszyscy. — Wstał podchodząc do szafy — Robicie z niego wielkiego pana, za którego trzeba wszystko robić, to irytujące — Astoria opuściła głowę tak samo jak wtedy na moście ale nie płakała. Po prostu była smutna. — Notta nie ma więc wynocha mi stąd. Wszyscy — mruknął a dziewczyna uniosła wzrok patrząc na jego plecy z szokiem — chcę być sam.
— Jak sobie życzysz książę — Prychnął Zabini wychodząc z pokoju, Harry zastanawiał się nad rzuceniem zaklęcia w plecy blondyna ale po chwili zrezygnował z tej opcji i wyszedł wraz z resztą. W końcu przyszedł tu tylko do Notta. Przy wyjściu z dormitorium natknęli się jeszcze na Hestię Carrow, która powitała ich lekkim uśmiechem następnie wchodząc do pokoju Malfoya.

Harry wrócił do dormitorium a Astoria, Max, Alex i Blaise znaleźli się w nim zaraz po nim. Wszyscy rozsiadając się w różnych częściach pomieszczenia. Minęła minuta , może dwie i dopiero wtedy ktoś się odezwał .
— Miał dziś zły dzień — powiedziała cicho Astoria, wyglądała na zmartwioną, najwyraźniej nie spodziewała się, że Malfoy i ją wyrzuci z pokoju.
— Nie przepraszaj za zachowanie kogoś kim nie jesteś — mruknął Zabini — to że książę ma zły dzień nie musi przecież niszczyć dnia i nam. — Powiedział choć jego słowa nie zabrzmiały specjalnie wiarygodnie.
— Książę? —zapytał Harry nie bardzo rozumiejąc. Już drugi raz w ciągu niecałych pięciu minut padła ta nazwa a Potter nie wiedział o co chodzi.
— Książę, Cesarz, Monarcha, dyktator Slytherinu — wyliczył Zabini ze znudzeniem — każdy ma jakiś talent Potter. Malfoy umie podporządkować sobie innych i wmówić absurdy by tylko uzyskać swój cel. Jest jak dziecko z zabawką. Gdy mu się znudzi zostawi. Ale na chwilę obecną nic na to nie wskazuje. I nikt go nie wygryzie z tej pozycji. Choć wielu naprawdę najlepszych próbowało — Astoria odwróciła wzrok, a Harry przypomniał sobie jak obraz Cassandry opisywał mu młodszą Greengrass, mistrzynię w manipulacji, która teraz zupełnie takowej dziewczyny nie przypominała. — Co jest Greengrass? Wciąż nie umiesz uwierzyć w to, że na niego nie zadziałały twoje sztuczki?
— Niezbyt mnie to obchodzi — oznajmiła z chłodnym uśmiechem i usiadła na łóżku obok Maxa. A chłopak przymrużył niebezpiecznie oczy, Harry również zauważył, że taka szybka zmiana nastroju Astorii jest podejrzana — W przeciwieństwie do ciebie jego nie da się tak łatwo nabrać.
— Też coś— mruknął chłopak 
— A może jest inaczej — na tą odpowiedź czarnoskóry prychnął z rozdrażnieniem. Harry zastanawiał się jakby oceniła jego skoro dla niej Zabini, który jest według Pottera jednym z najlepszych bajerantów w szkole, jest dla niej łatwowierny.
— Ty chyba nie widziałaś swojej siostry — parsknął Blaise a ślizgonka pokiwała gorliwie głową.
— Nie zasłaniaj się tą idiotką.  
— A Pansy?! Albo Carrow! może mi powiesz, że nie są łatwowierne! — syknął zirytowany a dziewczyna pokiwała głową spoglądając na szafkę nocną Alex'a. Za to Harry' ego zainteresowała jedna rzecz w jego wypowiedzi.
— O której Carrow mówisz? — spytał a Zabini spojrzał na Pottera ze zdziwieniem, najwyraźniej nie spodziewał się podjęcia się tematu ze strony Wybrańca. Jednak po chwili westchnął i położył się na łóżku Alexa , spoglądając w sufit
— Pewnie ciężko ci w to uwierzyć ale mowa tu Zimnej Carrow — Harry zdziwił się tym wyznaniem — Ten kto jej nie zna sądzi, że jest ona osobą której nie da się podpuścić — parsknął — Ale prawda jest taka, że w rzeczywistości jest ona tak samo naiwna jak przeciętna puchonka. Mosby zresztą coś o tym wie — dodał ponuro a Max lekko się skrzywił, za to Potter spojrzał na niego z oczekiwaniem, przez co chłopak westchnął z rezygnacją.
— Kiedyś byłem z Florą — powiedział cicho a Harry zamrugał ze zdziwieniem. Szczerze mówiąc po jego niedawnej rozmowie z Alexem wywnioskował, że Flora zrobiła coś Mosbyemu, niszcząc tym jego psychikę ale nie spodziewał się tego, że Max mógłby kiedykolwiek być w związku z Carrow... Tym bardziej, że jest gejem!  — W sumie nie jest to nic ciekawego... — zamilkł na chwilę. — Zwyczajnie Flora ma to do siebie, że jeśli kogoś polubi da sobie wmówić każdy absurd.— Potterowi naprawdę ciężko było w to uwierzyć, w końcu Zimna Carrow jest taka... zamknięta. — Temu nie przepadam za Nottem — dodał Mosby — wykorzystuje jej naiwność po tym jak się rozstaliśmy — mruknął, a Alex zaśmiał się krótko, ale kiedy Harry na niego spojrzał ten jedynie pokiwał głową, mówiąc "nieważne". Za to Blaise zmarszczył brwi słysząc reakcję Seijuuro. Czego znowu nie rozumiał Potter.
— Carrow jest czasami jak małe dziecko, trzeba to przyznać — oznajmiła Astoria a Max wzruszył ramionami — Kilkakrotnie sparzyła się już na tej swojej wierności w ludzi — zironizowała — A mimo wszystko zaufała największemu kanciarzowi w szkole — Parsknęła — To trzeba mu przyznać, Nott wie jak omotać sobie ludzi wokół palca.
— A mi się wydaje, że robi to tylko temu żeby samemu już się na zaufaniu nie przejechać — powiedział Zabini — Pamiętam jak dziś sytuację z tą wywłoką Turpin — mruknął. Harry przypomniał sobie puszczalską siudmioklasitkę, która na pijaninie proponowała jemu i Maxowi, trójkąt. — Więc nic dziwnego, że chłopak się ludźmi zaczął bawić.
— Chcecie powiedzieć, że wcześniej był po prostu spokojnym chłopaczkiem?
— Był najspokojniejszym Ślizgonem jakiego znałem — powiedział czarnoskóry — Teraz tylko na takiego wygląda ale wszyscy widzą, że nie traktuje ludzi poważnie, a to co pokazuje to zwykłe pozory. Była tylko jedna dziewczyna po Turpin jaką traktował poważnie. Wszystkie inne, wliczając w to twoją siostrę —  tu spojrzał na Astorię — krukonki, Romildę, Lauren czy Florę, to tylko zabawki. Nie liczą się. Nie mają prawa się liczyć.
—  Dlaczego?
— Alex podasz —zapytała Astoria, zmieniając temat, wskazując jakąś ramkę ze zdjęciem a chłopak sięgnął po przedmiot. A Zabini nie odpowiedział na pytanie Pottera. Harry również spojrzał na fotografię, którą w tej chwili Astoria miała w dłoniach i lekko zdziwił się widząc na niej nie tylko Alex'a i Astorię ale także Cassy. Która machała do niego uśmiechając się przy tym szczerze... a przynajmniej tak mu się wydawało. Brunetka uśmiechnęła się jakby z ironią do zdjęcia przejeżdżając dłonią po szybce ramki w którym się znajdowała fotografia.— Kiedyś wszystko było ładniejsze — odezwała się cicho — łatwiejsze i bardziej radosne... kiedyś mieliśmy szansę na normalne życie... teraz to przepadło — syknęła nagle i rzuciła ramką o ścianę na której zdjęcie się rozbiło i upadło na podłogę w kawałkach. Harry patrzył na dziewczynę z szokiem. Przed momentem była opanowana i spokojna, jednak teraz wręcz czu złość i nienawiść, którą emitowała. Alex machnął różdżką i naprawił zdjęcie z ramką która wróciła na półkę
— Wykorzystaj zmieniacz czasu i wszystko odkręcisz — wtrącił Alex na co oberwał z poduszki od Zabiniego. —Za co?!
— Za poprzewracanie się we łbie! — warknął czarnoskóry. –Nie rozumiesz, że jak ktoś głupi dłubie w czasie to tylko robi nam wszystkim problemy? — mruknął .— A tym bardziej taka desperatka jak ty Greengrass — Dziewczyna zgarbiła się lekko. — Lepiej żeby Malfoy się nie dowiedział o tej rozmowie.
— Dlaczego? —zapytał zdziwiony Harry a Zabini spojrzał na niego jak na kretyna.
— Temu debilu, że jak Malfoy jest zły to wszyscy muszą to poczuć — mruknął rozeźlony.
— Ale dlaczego wszyscy się go tutaj słuchają? —jeszcze bardziej zdziwił się Potter — przecież to tylko Malfoy. Ten którego ojciec jest w Askabanie. Ten sam który rok w rok przegrywa w Quiddichu. To ten sam koleś, który nie ma nic poza forsą swoich starych! Dlaczego się go słuchacie? Nie rozumiem.
— I ten sam który ma haka na każdego Ślizgona w tym ale i innych pokoleniach — powiedział cicho Max a Potter zamrugał przypominając sobie o mocy Malfoya. —Sądzisz, że dlaczego tyle ludzi mu się podlizuje i robi z siebie kretynów? Malfoy umie czytać w myślach bez użycia różdżki i zaklęć oklumencji przez co z pewnością jest o wiele bardziej niebezpieczny. Gdyby kiedyś Czarny Pan chciałby się dostać do szkoły jestem pewien, że wybrałby jego żeby mu to przejście otworzył — Harry drgnął. To było to. To Malfoy kombinował a Max nieświadomie mu to powiedział.
— Na mnie nie ma — powiedział Harry a reszty to jakoś nie zdziwiło.
— Tylko tak ci się zdaje — zaśmiał się Zabini — jest jak Bazyliszek jedno spojrzenie w oczy i po tobie. Jesteś głupi jeśli myślisz, że ukryjesz coś przed nim. Tylko ktoś o świetnie opanowanej oklumencji byłby w stanie to przerwać a do tego trzeba albo talentu albo lat ćwiczeń. Bo wyczuć kiedy to robi naprawdę jest ci trudno. Zwykle czuje się ból ale kiedy on to robi nie czujesz nawet lekkiego ukłucia. Nic a obrazy nie pojawiają się przed twoimi oczami tylko po prostu zostają kopiowane. To gorsze od legilimecji mimo iż bezbolesne.
— Za dużo mówicie — powiedziała Astoria
— A ty gadasz jak Nott — prychnął Zabini. — Potter jest teraz Ślizgonem i musi się nauczyć jak tu żyć a jest to o wiele bardziej skomplikowane niż w Gryffindorze czy gdziekolwiek indziej — wstał podchodząc do drzwi. — Poszukam Theo i wyjaśnimy tą sprawę. Nie ma się co martwić Potter. Ślizgoni i tak mieli cię za najgorsze przed tym incydentem — zaśmiał się chłodno i wyszedł.
— Nie patrz mu w oczy i tyle — powiedział Max również kładąc się na łóżku .— Poza tym jeśli chciałby ci naprawdę zaszkodzić zrobiłby to już lata temu nie sądzisz? — Potter nie wiedząc czemu uśmiechnął się lekko. To stwierdzenie dało mu do myślenia. W końcu jego nienawiść do blondyna była szczera i zawsze sądził że jest tak i u Malfoya, ale w tej chwili okazało się że Ślizgon wolał raczej go denerwować niż naprawdę mu zaszkodzić. "Gdyby tylko chciał moje życie byłoby piekłem" przeszło mu przez myśl.
— Rodzeństwo Malfoy ogólnie jest bardzo ciekawym zjawiskiem — powiedział Alex siadając w fotelu. — Cassy przewiduje ruchy ludzi, które najczęściej zostają wykonane zupełnie jakby znała na pamięć plany danej osoby. Wyśmienitym przykładem są szachy w które uwielbia grać. Nie znam osoby która by z nią wygrała – uśmiechnął się a Harry przypomniał sobie swoją porażkę w tej grze z samym obrazem Cassandy. — Za to Draco przez swój wzrok i spryt potrafi osiągnąć co tylko zechce. Dość niebezpieczne połączenie ale za to bardzo efektowne.
— Ale to też ich przekleństwo...a z pewnością Draco — powiedziała cicho Astoria. — Przez to że w jego głowie są wspomnienia innych ludzi miesza się to wszystko. Bądźmy szczerzy nie ma takiej osoby u której po wejściu raz do czyjegoś umysłu nie zostaje choćby cząstka wspomnień we własnym mózgu. Musi hamować uczucia…
— Hamować? — Prychnął Zabini który w trakcie przemowy Astorii wrócił do pokoju — Nie bądź śmieszna. On nie ma czego hamować. Nie ma uczuć. To co pokazuje to jedynie maski. Nikt. Powtarzam, nikt z nas nie zobaczył go bez niej. I pewnie nie zobaczy. Jest to osoba skryta i chłodna. Zwykła zimna kukła.
— Nie mów tak — Astoria wyglądała na podenerwowaną. — Nie znasz go...
— A ty niby tak? — parsknął chłopak. — Nic o nim nie wiesz. Nic ci nie mówi ani nie pokazuje. Jedyną osobą, którą w tej szkole jako tako darzy zaufaniem jest Hestia a poza nią jedynie Cassy jest wtajemniczona w jego życie. I według mnie to się nigdy nie zmieni. 
— Nie mów o Carrow w ten sposób. Ona też niczego o nim nie wie— zdenerwowała się dziewczyna a czarnoskóry uśmiechnął się wrednie.
—Zaślepia cię nienawiść — uśmiechnął się po raz kolejny po czym oparł o drzwi. — Co do Theo. Pansy mówiła, że siedzi w bibliotece razem z Carrow i odrabiają lekcje. Szczerze mówiąc myślałem ,że to tylko wymówka. Widać że robi wszystko żeby ją przelecieć
— Zabini!
— To normalne As. sama się kiedyś do tego przyzwyczaisz. Chłopcy i dziewczynki tak się właśnie bawią jako dorośli — poklepał ją lekko po głowie jakby była małym dzieckiem. Harry wyczuł coś dziwnego w jego zachowaniu. 
— Nie waż się tak więcej robić — syknęła odsuwając się na odległość metra od Zabiniego
— Nie będę — uśmiechnął się
— Nie ma ale Zabini! — warknęła — Wypad! — Blaise ukłonił się i skierował do wyjścia
— Palant — prychnęła zła ale jak dla Harry'ego wyglądała bardziej na smutną.
—  Nie przejmuj się nim — odezwał się cicho Max. — Jeśli o mnie chodzi to jestem pewien, że Draco jeszcze się do ciebie przekona.— Dziewczyna uśmiechnęła się do niego lekko.
— Tu nawet nie o to chodzi — stwierdziła po chwili ciszy — tylko nie umiem pojąć jak może tak mówić...ugh! Mógł chociaż to inaczej określać a nie jakby ludzie byli zwierzętami!
— On jest z Walii tam się tylko tak to określa — pokiwał głową Alex a reszta lekko się zaśmiała.  
— Już jedenasta? — Zmieniła nagle temat patrząc na zegar – A właśnie. Harry skoro zostałeś szukającym przyjdź jutro obejrzeć nowych.
— Myślałem ,że nie chciałeś być w drużynie — zdziwił się Max a dziewczyna uśmiechnęła się lekko do Harry’ego
— Malfoy niestety postawił warunki i nie mogę się z nim nie zgodzić… Gryffindor musi przegrać – mruknął a Astoria zaśmiała się lekko kierując się do wyjścia
— Z tego co wiem Weasley zgłosił się na obrońcę więc przydałoby mu się skopać tyłek w najbliższym meczu— rzuciła sucho i opuściła pomieszczenie a Max prawie natychmiast zadał pytanie które krążyło w umyśle Pottera po słowach dziewczyny.
— Pójdziesz na rekrutacje?
— Chyba śnisz! — prychnął a chłopak zdziwił się — nie jestem aż tak okrutny jak wy. Nie mam zamiaru pomagać wybierać gości którzy zrzucą Weasleya z miotły
— Słowo zrzucą jest dość ważne — powiedział chłopak a Harry spiorunował go wzrokiem – Nie chcesz się zemścić?
— Nie będziesz mi mówił co mam robić
— Po co ta złość?
— Bo to irytujące. Ta sprawa dotyczy tylko nas dwóch. Nie chcę mieszać w to osób trzecich…
— To Slytherin Potter. — Harry odwrócił się patrząc na Malfoya stojącego w drzwiach i patrzącego na niego bez wyrazu. — Chłopaki wyjdziecie? — zapytał niby uprzejmie ale Harry wyczuł w tym nutkę rozkazu. Max i Alex zwlekli się z łóżek wychodząc z pokoju i zamknęli za sobą drzwi.— Tutaj pomagamy mścić się na innych. – dokończył a Potter pokiwał głową.
— Czego chcesz? —warknął Harry. Był podenerwowany i chciał by ten dzień się już skończył. Blondyn nie uśmiechnął się wrednie jak zwykł to robić w jego obecności. Po prostu oparł się o drzwi i na niego patrzył. Harry starał się unikać kontaktu wzrokowego ale osoba tego dupka zawsze sprawiała że chciał to robić. Chciał patrzeć bezczelnie w te zakazane oczy których wszyscy się boją (oczywiście wcześniej nie wiedział dlaczego nikt się w nie, nie chce patrzeć).
— Nie oskarżaj Theo o coś czego nie zrobił — powiedział chłodno a Harry zdziwił się. Malfoy sam od siebie kogoś broni? nowość. — To że jesteś pojmowany za męską dziwkę nie jest przyczyną nikogo z tego domu. Znam ich na tyle dobrze, że jestem w stanie to stwierdzić.
— Może mi jeszcze wmówisz .że sam rozpuściłem o sobie plotkę!? — syknął ale ku zdziwieniu Harry’ego Malfoy nie zrobił nic. Nigdy taki nie był. W tej chwili powinien parsknąć śmiechem i powiedzieć: "oczywiście bliznowaty! "
— Nie obchodzi mnie kto to zrobił. Nie wplątuj innych w sprawy które ich nie dotyczą. To sprawa pierwsza.— "Pierwsza?"
— Co masz na myśli? — powiedział nieufnie a blondyn odszedł od drzwi podchodząc do szafki nocnej Alex'a na której było zdjęcie które wcześniej oglądali. Podniósł je i zaczął w nie wpatrywać.
— Astoria... — przerwał na moment i odłożył zdjęcie. — Ostatnio ją gdzieś zabrałeś. A ja nawet wiem gdzie i po co, więc —Spojrzał na niego chłodno — nie waż się robić tego nigdy więcej.
— Ma prawo do bycia szczęśliwą. Nie możesz jej tego zabronić — stwierdził hardo Potter na co Malfoy znów spojrzał na fotografię.
— Nie mogę... ale to nie jest szczęście — dodał zaraz po tym. Przed ostatnim Harry’emu zdawało się ze zobaczył w jego oczach jakiś dziwny błysk ale nie był pewien czy to po prostu nie świeca odbijająca się w oczach chłopaka. — Prawdziwe szczęście osiągnie tylko wtedy gdy jej marzenia się spełnią… A to się nigdy nie stanie, więc po co przypominać sobie życie, którego już nigdy nie odzyska? Ludzi którzy już nie wrócą. Nie rób tego już nigdy bo ja osobiście dopilnuję tego żeby twoje życie stało się piekłem.— Odwrócił się szturchając przypadkiem szafkę która zadrgała niebezpiecznie i fotografia spadła tłukąc się po raz drugi dzisiejszego dnia. Chłopak nie zwrócił na to uwagi.
— Będzie szczęśliwa nawet gdyby miało to oznaczać że już ciebie nie zobaczy! A to będzie w sumie dla niej najlepsze!— powiedział wzburzony Potter. Nie umiał pojąć jak osoba którą Astoria darzy takim...skomplikowanym, uczuciem, może nie chcieć jej szczęścia. Jak można być tak okropną osobą by nie chcieć by przyjaciółka była uśmiechnięta i radosna!?
— Możliwe – odparł spokojnie Malfoy opierając się o kolumnę łóżka Maxa, a Harry stanął jak wryty. Blondyn nie wydawał się być zły za te słowa. Raczej obojętny.— Co do sprawy o której gadałeś z tymi dwoma… Jutro mam szlaban prawie cały dzień więc postaraj się nie zniszczyć tej imitacji „naszej znajomości”, o którą starałem się przez ostatnie dwa tygodnie. Pójdziesz na kwalifikacje i wybierzesz razem z Tonym trzech gości. Reszta drużyny jest raczej w porządku. Przy okazji, zabierzcie Hestię i niech do końca dnia nie wchodzi do swojego pokoju. Flora chce odpocząć
— Carrow cię o to prosiła?
— Nie prosiła – odparł bez wyrazu – Po prostu wiem, że potrzebuje odpocząć. Powiedziałem że jutro będzie miała spokój więc mam nadzieję że tego dopilnujecie. To dość istotne.
— A jeśli Hestia będzie chciała wrócić?
— Nie może wejść do swojego dormitorium. Nie powiem dlaczego. Ale dopilnuj żeby nawet się tam nie zbliżała , rozumiesz? – Harry przytaknął i zapadła między nimi cisza. Taka krótka chwila w której obaj zastanawiali się czy muszą się jeszcze odzywać.
— Proponowałbym jutro wymyślić rozwinięcie swojej roli Potter. Bo jak na razie wydaje mi się że tylko ja próbuję podtrzymywać przy życiu, tą bzdurną krainę w której jesteśmy kumplami – powiedział na odchodne i opuścił dormitorium Harry’ego, zostawiając go samego z setkami pytań bez odpowiedzi.

*


Kiedy rano Harry wpadł na Notta w pokoju wspólnym chciał mu wydrapać oczy i wyrwać z ust język, jednak jedyne co zrobił to przeszedł obok ponieważ Astoria wołała go z drugiego końca pokoju. Dziewczyna była w stosunku do niego nad wyraz uprzejma i gdy nie było wśród nich Malfoya bądź Notta zwracała się do niego po imieniu. Harry nie mówił jej o wczorajszej wizycie Malfoya choć sam uważał, że powinna wiedzieć o tym co życzy, a raczej nie życzy jej "przyjaciel". Będąc razem z nią i Zabinim w klubie ślimaka Potter nie czuł się jak totalny dziwoląg pod spojrzeniami reszty szkoły. Hermiona zaczęła go unikać a jedynymi osobami, które chciały z nim rozmawiać i nie należały do Slytherinu byli Neville, Luna i Ginny, której podziękował za to że nie wierzy w brednie, które opowiadają na jego temat inni. 

Max wraz z Alex ‘em proponowali Harry'emu aby poszedł na kwalifikacje do drużyny by wybrać kilku graczy. Ale Harry nie chciał tego zrobić ze względu na Ginny, którą naprawdę lubił. Co do Rona i reszty już się nie powstrzymywał widząc jak się teraz zachowują, ale jeśli chodzi o siostrę Weasleya  to była jakby hamulcem.
— Przecież nie jesteś nawet pewny czy będzie ktoś obiecujący. Tylko tam pójdziesz.
— W takim razie po co mam tam w ogóle iść?
— Żeby pokazać że jesteś Ślizgonem! — powiedział Max a Potter spojrzał na niego z niezrozumieniem. —Jak wszyscy zobaczą, że nie rozpamiętujesz gryfiaków od razu zaczną cię inaczej postrzegać. Uznają cię za Ślizgona nawet gdy będziesz tam tylko stał.
— Nie chcę spełniać rozkazów Malfoya.
— I tak już to robisz. — Powiedział Zabini, który szedł obok nich kierując się na stadion. A w dłoni trzymał błysk 8000 czyli tegoroczną najlepszą miotłę na świecie. — Więc co ci szkodzi?
— Nawet nie wiem na czym polegają wasze kwalifikacje?
— To pytanie nie ma żadnego sensu — zaśmiał się Blaise. — Kwalifikacje jak kwalifikacje. Wszędzie są takie same. Z resztą zobaczysz.
— No właśnie nie — Powiedział Harry — wy macie jakieś inne. I dyskryminujecie dziewczyny!
— Co? — Zapytali jednocześnie Max i Zabini,
— O czym ty pierdzielisz? — prychnął czarnoskóry a Potter pokiwał głową.
— Nie ma u was w drużynie dziewczyn. I nigdy nie było jeśli mnie pamięć nie myli.
— I sądzisz, że skoro ich nie ma to nie są przyjmowane tak? — Parsknął czarnoskóry. — Nie ma ich ponieważ nigdy nie pojawiały się na kwalifikacjach. Ślizgonki w przeciwieństwie do reszty po prostu nie lubią się brudzić. Wychowano je na takie, które miotły nie chwycą gdy nie są do tego zmuszone. A na mecze chodzą tylko po to żeby mieć potem o czym rozmawiać albo z chłopakami albo po między sobą o chłopakach z drużyny.
— Astoria się zgłosiła w tym roku — Powiedział nagle Alex a wszyscy na niego spojrzeli. — Za pięć minut jej kolej — powiedział spoglądając na zegarek.
— Story? — Zaśmiał się Zabini. — Muszę to zobaczyć! — po wypowiedzeniu tych słów pobiegł szybko w stronę stadionu a reszta wymieniła między sobą spojrzenia.
— Choć chociaż jej pokibicować. — Powiedział Alex — Jako kolega.
— Niech będzie — powiedział w końcu Potter. — Ale tylko popatrzeć.
— Oczywiście! — powiedzieli jednocześnie z entuzjazmem i przyspieszyli.
— A tak właściwie czemu Zabini tak się ucieszył z wiadomości że Astoria startuje w kwalifikacjach?
— Chce się z niej ponabijać. —Powiedział Max — Ale nie wie jednego.
— To znaczy? —Zapytał Potter kiedy weszli na trybuny a Astoria wystrzeliła jak torpeda zza jednej z kolumn a on wytrzeszczył oczy patrząc co wyrabia na tej miotle.
— Że była jedną z uczennic Beauxbatons, która chodziła na zajęcia dla zaawansowanych.— Powiedział Alex patrząc się w górę gdzie dziewczyna właśnie stanęła na trzonku miotły.
— Greengrass nie popisuj się! — Krzyknął Max a dziewczyna uśmiechnęła się i podleciała do nich jak na deskorolce .
— Jakie popisuj? Ja normalnie gram — zaśmiała się — Harry choć. — powiedziała pstrykając palcami a chwilę później w ręce trzymała jakąś miotłę i rzuciła mu – Tony jest tam — Uśmiechnęła się machając ręką na Ślizgona siedzącego na miotle dokładnie na środku boiska a Ślizgoni spojrzeli po sobie.
— A Nott gdzie? — Zapytał Alex patrząc po boisku.—  Też jest w drużynie. Miał pomagać w wyborze drużyny.
— A bo ja wiem — zaśmiała się ale Harry był pewien, że wie. — Choć. — Powiedziała ostatni raz i siadając na miotle wystrzeliła w górę a gdy była już jakieś trzydzieści metrów nad ziemią, używała kija miotły jej drążka, na którym można zwisać i huśtać się, niczym dziecko na placu zabaw.
— W tym roku innym domom będzie ciężko. — przeciągnął Alex a Harry spojrzał na miotłę. Astoria i Zabini grają... Malfoy nie ma wpływu na to kto dostanie się do drużyny. Może i Nott go nie znosi ale nie jest wścibski, za to Tony wydaje się być fajnym i rozsądnym facetem, więc z pewnością nie będzie wybierał samych napakowanych kolesi którzy każdego będą chcieli zmiażdżyć a zwinnych i szybkich. No i oczywiście jeśli pomoże mu w wyborze , Harry będzie bardziej akceptowany w środowisku ślizgonów. Potter wsiadł na miotłę i wzbił się w powietrze podlatując do starszego ślizgona, który siedział na swojej po środku boiska obserwując kandydatów w trakcie gry.
— Już się bałem że nie przyjdziesz. — powitał go chłopak kiedy Potter do niego podleciał. — 32 wypadasz! — Powiedział dość cicho ale ten który go miał usłyszeć, usłyszał. A był to muskularny Ślizgon, który tylko wzruszył ramionami i wrócił na ziemię. — Są całkiem dobrzy w te klocki nie uważasz?
— Tak... — przeciągnął Harry patrząc na rekrutów — Dobrzy są.
— Szkoda, że Notta tutaj nie ma — oznajmił chłopak nieco smętnie — On po minucie już wybrałby cały skład, a ja niestety muszę zobaczyć co, kto potrafi — westchnął.
— Gdyby tu był to chyba zrzuciłbym go z miotły — mruknął Harry a chłopak spojrzał na niego zdziwiony. — Rozniósł na mój temat po szkole parszywą plotę przez, którą mam co jakiś czas nieprzyjemne spotkania z innymi — wyjaśnił a chłopak zaśmiał się krótko.
— Faktycznie gryfoni coś o tobie mówili kiedy przechodziłeś przez dziedziniec — przyznał chłopak — Ale chyba nie sądzisz, że Nott zachowałby się w tak szlamowaty sposób ?— Prychnął spoglądając na niego — Umie kłamać, to fakt. Ale raczej nie zniża się do takich zagrywek — uśmiechnął się do niego.
— W takim razie kto? — odwarknął Harry jednak po chwili drgnął. W spojrzeniu Tony’ego było wyraźne niedowierzanie. Czyżby Theodor faktycznie był niewinny?
— Wolałbym nie wplątywać się w sprawy, które mnie nie dotyczą ale widziałem wieczorem Gryfonów na naszym terenie i... 22 odpadasz! – przerwał nagle a chudy trzecioroczny Ślizgon wyglądał jakby chciał rzucić pałką w Urgharta ale w ostatniej chwili porzucił ten pomysł ponieważ Zabini odebrał mu przedmiot i sam zaczął odbijać tłuczki w stronę nowych.— Blaise co ty do cholery robisz?!
— Sprawdzam refleks młodych a na co ci to wygląda? — prychnął czarnoskóry zrzucając z mioteł co drugiego chłopaka— Powinieneś być mi wdzięczny.
— Tylko ich nie pozabijaj! — zaśmiał się brunet i znów spojrzał na Harry'ego. – Wydaje mi się, że prędzej ktoś z twojego starego domu rozpuścił tą nieprzyjemną plotkę niż którakolwiek osoba z domu węża —powiedział a Harry przypomniał sobie poranny nastrój Rona, który wydawał się być z czegoś wyraźnie zadowolony... — Z resztą nie oceniamy ludzi tylko po tym co usłyszeliśmy, wolimy sami się o tym przekonać – Harry przytaknął na znak zrozumienia. – Na przykład ja nie chcę Greengrass w drużynie bo za nią nie przepadam, ale niestety jest zwinna. — Wskazał dziewczynę, która z szybkością błyskawicy leciała prosto na nich. Harry odsunął się ale nagle zatrzymała się przy nich i ukłoniła się następnie siadając na trzonku.
— I jak? — Zapytała z uśmiechem a Tony odwzajemnił to nieco mniej energicznie.
— Strasznie się puszysz Greengrass— powiedział Zabini podlatując do nich. Najwyraźniej dręczenie dzieciaków mu się nieco znudziło — Ale może to i lepiej. W ten sposób wszyscy zwracają uwagę na ciebie a nie na grę więc mogę kantować.
— Pytałam Tony'ego. — odparła spokojnie a ślizgon spojrzał na nią bez wyrazu
— Przyjmuję cię – Harry słysząc z jakim „entuzjazmem” i „pochwałą” powiedział to Tony uznał, że cały jego "przyjacielski stosunek" do Astorii mógłby się zmieścić w łyżeczce do Herbaty.
— Przynajmniej się czymś zajmę — Wzruszyła ramionami — Harry wybrałeś kogoś?—zapytała a Potter nie bardzo wiedział co powiedzieć.
— Jeszcze się nie zdecydowaliśmy.
— Och naprawdę? – zdziwiła się lekko. – Tony a mogę być rozgrywającą zamiast pałkarzem?
— W rzeczy same...
— Tylko kto cię będzie łapał? — zakpił Zabini przerywając kapitanowi wpół słowa a dziewczyna uśmiechnęła się do niego uroczo.
— Nie potrzebuję łapaczy choć mam co do tego inne plany.
— To znaczy?
— To znaczy ,że biedna mała Astoria będzie spadała z miotły a wszyscy popędzą jej z pomocą bo ślizgoni są tacy okropni, że nie chcę pomóc nawet swojej zawodniczce. — powiedziała głosem małej dziewczynki a Zabini uśmiechnął się wrednie.
— Będziesz smażyć się w piekle.
— Grunt że nie będę w tym osamotniona — oboje wybuchli śmiechem.
— 12, 28,37,22 i 17 wynocha! Reszta zostaje.
— Jaka reszta? Zostali tylko dwaj.
— I tyle wystarczy. — Powiedział brunet — Widzimy się równo za tydzień na treningu — następnie podleciał na dół i zszedł z miotły by następnie powitać w drużynie nowych graczy.
— Widziałem Notta — oznajmił Zabini zmieniając temat  — Tym razem był sam ale wyraźnie się czymś denerwował — wyjaśnił a Harry zmarszczył brwi — Coś z Cassy? — spojrzał na Astorię, która uśmiechnęła się do niego, ale był to gorzki uśmiech. Smutny i pełen bólu. Zabini spoważniał — Pogorszyło się prawda? – nie odpowiedziała na co tylko przytaknął i również podleciał do nowych członków drużyny by ich powitać a następnie razem z Tonym pokazać szatnię i miejsce gdzie to będą się spotykali do obmówienia wszystkich strategii. Harry patrzył na sylwetkę Zabiniego, który zniknął właśnie za drzwiami wejścia na boisko a potem jego wzrok padł na Astorię która ze smutną miną westchnęła.
— Czy Cassy się rozchorowała? —Zapytał a dziewczyna drgnęła następnie na niego spoglądając.
— Można tak powiedzieć — odparła cicho — Dlatego ostatnio Draco i Theo są podenerwowani. W przypadku Notta to już nawet nie jest zwykła przyjaźń. Draco i Cassy są dla niego jak rodzeństwo. — Wyjaśniła a Potter zastanowił się przez chwilę i coś mu tutaj nie pasowało.
— Mówiłaś że ślizgoni nie odczuwają miłości ani przyjaźni. — wytknął jej przypominając sobie jej słowa, a ona uśmiechnęła się blado
— Ale mówiłam również że są wyjątki.
— Ale że nie w tym pokoleniu
— Najwyraźniej się pomyliłam. — wzruszyła ramionami — dopiero od niedawna tak na to wszystko patrzę więc trudno mi stwierdzić czy coś się zalicza czy nie.
— Sądzę, że kłamałaś — dziewczyna wzruszyła ramionami.
— Też bym tak pomyślała gdybym była na twoim miejscu — stwierdziła spokojnie. — Ale Draco nie darzy nikogo poza Cassy jakimś rodzajem miłości... A poza Nottem przyjaźni... – Harry zauważył że Astoria coś ukrywa. W przeciwnym razie nie zatrzymywała się przy tych dwóch słowach.
— A ty? Kim ty dla niego jesteś? — Dziewczyna uśmiechnęła się blado
— Jestem osobą którą obiecał pilnować Cassy — szepnęła jakby była to jakaś wielka tajemnica
— Za to ty go traktujesz jak kogoś więcej tak? — upewnił się a dziewczyna spojrzała na niego ze zdziwieniem.
— Nie wiem. — Spojrzała gdzieś przed siebie — to dość skomplikowane.
— On wie?
— Raczej tak — zamilkła na chwilę a Harry przypomniał sobie jej rozmowę z Malfoyem na moście, gdzie to blondyn powiedział Greengrass ,że nie jest w stanie jej polubić tak jak ona tego oczekuje. — Mojego umysłu stara się nie sprawdzać. To również obiecał swojej siostrze przez co mam przewagę nad innymi Ślizgonami.
— Robi wszystko o co prosi go Cassy? Przecież to dziwne nawet jak na rodzeństwo — dziewczyna uśmiechnęła się po raz kolejny w ten sam sposób jaki do Zabiniego, przez co Harry'emu zrobiło się smutno, to spojrzenie ukazywało prawdziwy ból — Według ciebie nie? — zapytał a ona jedynie wzruszyła ramionami.
— Może — dodała szybko jakby coś sobie przypomniała. — Tak już mają i tyle — odwróciła po raz kolejny wzrok unikając jego spojrzenia. — Cassy jest dla naszej grupy naprawdę ważna. Tylko Blaise za nią nie przepada, niejasne jest właściwie dlaczego.— Dodała jakby to w tej chwili było bardzo istotne — Dla Draco jest jedyną ważną osobą. Nie obchodzą go rodzice czy przyjaciele.
— Po co mi to mówisz?— zapytał uświadamiając sobie że ślizgonka mówi mu prawie wszystko co wie o Malfoyu... nie żeby te informacje były nieprzydatne ale... nie miała powodu by mu o tym wszystkim mówić.
— Zawsze chcesz wiedzieć więcej. — oznajmiła a Harry prychnął cicho. Może i było to dziwne ale miała w tej chwili rację. —  Ciekawość to jedna z najpotężniejsza z rzeczy na świecie wiesz?
— Dlaczego? — odpowiedział
— Bo umie powstrzymać dwie największe siły hamujące. Rozsądek i strach. — Harry uśmiechnął się. Wiedział o czym mówi. Przez swoją ciekawość jest właśnie tutaj. Gdyby nie ona zapewne nie miałaby tylu kłopotów ani wrogów. Byłby zwykłym Harrym który ma przyjaciół i możliwe, że byliby oni w Slytherinie.— Chciałbyś może wybrać się ze mną i chłopakami do Hogsmade za tydzień? — zmieniła temat a Potter spojrzał na nią ze zdziwieniem.
— Hogsmade?
— Tak. Za tydzień mamy tam wypad więc pomyślałam że może chciałbyś się przyłączyć. Pójdziemy do Śmierci.
— Co? — spytał nie mając pojęcia o czym mówi. Dziewczyna zachichotała widząc jego minę a potem wyjaśniła.
— To taki jakby bar wyłącznie dla czysto krwistych. Ale cię wkręcimy — mrugnęła do niego — w końcu jesteś w trzech czwartych czarodziejem.
— Trzech—czwartych — powtórzył jak papuga — to znaczy?
— Twoi dziadkowie ze strony ojca byli czarodziejami czystej krwi, twój ojciec był czarodziejem czystej krwi a matka czarodziejką. Jedynie drugich dziadków miałeś niemagicznych — powiedziała z lekkim uśmiechem a Harry zamrugał nie bardzo rozumiejąc w co ona gra.
— Nie używasz określeń szlama i mugol mimo iż zawsze to robisz. Dlaczego? Przecież uwielbiasz te słowa — brunetka parsknęła
— Tylko w obecności Draco i reszty. W rzeczywistości nie mam zastrzeżeń do osób mugolskiego pochodzenia — uśmiechnęła się do niego — ale jakby mój ojciec się o tym dowiedział miałabym przechlapane. Nie tak mnie wychowali — pokiwała głową.
— Czyli nazywasz ich tak i robisz te paskudztwa żeby nie odstawać od reszty? — zdziwił się — przecież to bez sensu!
— A rzeczywistości nic nie ma sensu Harry. Nie ma sensu to że się uczymy ani to że chodzimy po tym świecie. Bo prędzej czy później i tak umrzemy i wszyscy o nas zapomną. Jedyne co pozostanie to jakiś nagrobek który będzie stał zarośnięty na jakimś starym cmentarzu. Ludzie szybko zapominają pewnych ludzi a jednak są wśród nas osoby które chcą się temu przeciwstawić by żyć w ich umysłach wiecznie. Są to ludzie którzy zapisali się w kartach Historii jako ważni. Osoby dzięki którym ten świat jest lepszy bądź gorszy. Ale ich nikt nie zapomni. Bo przez wieki mówią o nich na historii i są święta na ich cześć. Mnie pewnie nikt nie zapamięta ale ciebie kto wie? Może jeszcze zrobisz coś niesamowitego Potter. — zaśmiała się perliście a Harry'emu przypomniała się przepowiednia i rzeczy ze wspomnień Riddlea, które ogląda w czasie lekcji z dyrektorem, zasmucił się. — Zaraz będzie burza. — Powiedziała wyrywając go z zamyślenia i Harry spojrzał w niebo gdzie chmury stawały się coraz ciemniejsze a gdzieś w środku nich zagrzmiało. — Lepiej wracajmy do zamku. Osobiście nie chcę zmoknąć —Potter przytaknął i wylądowali na ziemi gdzie to na murawie stała Hestia Carrow. Harry na śmierć zapomniał o tym co miał dzisiaj robić.
— Hestia? Co tu robisz? – zdziwiła się Astoria patrząc na dziewczynę dziwnym wzrokiem. Ślizgonka uśmiechnęła się do niej delikatnie następnie patrząc na Pottera.
— Nie umiałam znaleźć cię w szkole więc pomyślałam, że pewnie będziesz tutaj – oznajmiła spokojnie a Greengrass wyglądała na jeszcze bardziej zszokowaną niż wcześniej. – Draco wspominał, że mam ci pomóc w transmutacji – powiedziała spokojnie, a teraz Harry się zdziwił. Sam nie miał o tym pojęcia. „Przeklęty Malfoy” mruknął w myślach ale starał się nic po sobie poznać więc jedynie nieznacznie przytaknął . Dziewczyna uśmiechnęła się lekko a Harry dostrzegł jak Astoria robi się z jakiegoś powodu zdenerwowana. – Astorio? Wszystko gra?
— Tak – odpowiedziała natychmiast jednak jej głos był dziwnie skrzeczący – Tylko… Zapomniałam czegoś w szatni. Harry idź z Hestią zobaczymy się później – powiedziała szybko i pobiegła w stronę szatni Slytherinu. Pozostała dwójka Ślizgonów patrzyła na nią z lekkim zdziwieniem ale po chwili Hestia odwróciła się kierując się do zamku a Potter poszedł za nią.
— To było dość dziwne zachowanie nie sądzisz?– zagadnęła Hestia a Potter popatrzył na nią z lekkim zdziwieniem. Szczerze mówiąc nie spodziewał się że Hestia jest taka uprzejma. Mało z nią rozmawiał a jeszcze rzadziej był sam na sam. Nie wiedział jaka jest ale w tej chwili odczuł miłe wrażenie przebywania z dobrą osobą. Nie tak jak przy innych Ślizgonach. Do reszty musiał się przyzwyczajać jednak wystarczyło jedno pytanie wypowiedziane z jej ust które w sumie nie było nawet o nim ale z dziwnego powodu od razu ją polubił. Mimo iż nic takiego nie zrobiła. Potter czuł że ona jest inna niż wszyscy Ślizgoni.
— Odrobinę – poparł ją a dziewczyna uśmiechnęła się lekko.
— Draco mówił że mam ci pomóc w transmutacji… a przecież jest dopiero październik i kończymy pierwszy dział nowego podręcznika… który jest jedynie powtórzeniem. O co więc chodzi? – powiedziała a Potter przystanął a dziewczyna ponowiła jego ruch. – Nie chodzi przecież o naukę prawda?
— Powiedziałaś to chcąc się pozbyć Astorii? – spytał a ona pokiwała głową
— Powiedziałabym to nawet gdyby tu teraz stała – oznajmiła spokojnie a następnie popatrzyła przez ramię a jej uśmiech zniknął. Stała patrząc jak zahipnotyzowana w zakazany las będący kilkadziesiąt metrów od nich. – skoro i tak musimy porozmawiać. Przejdźmy się – stwierdziła idąc przed siebie. Harry popatrzył w stronę lasu gdzie niczego nie zauważył ale po chwili poszedł za nią nie oglądając się za siebie. Gdyby to zrobił zauważyłby Astorię patrzącą na nich z dużymi oczami.

*


— Patrz ktoś idzie do lasu – Lauren podniosła wzrok znad książki i wstała podchodząc do okna przy którym stała dwójka gryfonów. Obaj odskoczyli jak poparzeni kiedy zatrzymała się przy nich ale ona nie zwróciła na nich uwagi wpatrując się jak Harry wraz z Hestią przekraczają właśnie granice zakazanego lasu.
— Wstęp do lasu jest niedozwolony bez zezwolenia – mruknęła i popatrzyła na Gryfonów którzy patrzyli na nią jakby z obawą że zrobili coś źle – Slytherin traci 20 punktów – oznajmiła i wróciła na swoje miejsce a obaj Gryfoni przyjrzeli jej się ze zdziwieniem. Nie umieli uwierzyć w to że Ślizgonka odjęła punkty własnemu domowi! Chwilę później wybiegli z biblioteki chcąc jak najszybciej powiedzieć o tym kilku zaprzyjaźnionym osobą.
— Szkodzisz zakładowi – nie oderwała wzroku od książki którą czytała by spojrzeć na osobę która się do niej odezwała – To chyba nie jest zachowanie godne prawdziwej Ślizgonki?
— Mówi czysto krwisty dzieciak który podkochuje się w szlamie – odparła a chłopak parsknął cicho i podszedł do niej siadając naprzeciwko – Kontakt z innym domem jest niewskazany.
— Przecież jestem czystej krwi! – parsknął a ona nie odpowiedziała – Tak czy inaczej, sądziłem że wolałabyś wygrać zakład.
— Ja o nic się nie zakładałam. Tylko Malfoy. I tylko on za to odpowiada. – Gryfon uśmiechnął się lekko – Ty za to powinieneś się starać byście przegrali czyż nie? Władza nad Gryffindorem brzmi zachęcająco.
— Zgodzili się na to, nawet nie myśląc – zaśmiał się cicho chłopak. – Może to niehonorowe ale chcę żeby Gryffindor przegrał bardziej niż którykolwiek Ślizgon.
— Ironia losu – podsumowała a on przytaknął znów się uśmiechając i rozejrzał dookoła.
— Gdzie Nott? Zawsze razem wszędzie chodziliście.
— Znudził mi się – oznajmiła a Cormack zamrugał ze zdziwieniem. Najwyraźniej nie spodziewał się takiej odpowiedzi. – Śledzisz Granger? W sumie głupie pytanie. Gdybyś tego nie robił z życiu nie odwiedziłbyś biblioteki.
— No to cię zdziwię – powiedział spokojnie a dziewczyna uniosła do niego pusty wzrok – Uczę się na Historię Magii. 
*

— W takim razie o co chodzi z tymi kłamstwami? – spytała idąc przed siebie a Harry westchnął z rezygnacją. Była zbyt miła żeby mógł kłamać.
— Malfoy nie chciał żebyś wchodziła do swojego pokoju przez resztę dnia – powiedział a dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona. – Podobno Flora chce być dzisiaj sama.
— I to wszystko z takiego powodu? –uśmiechnęła się kiwając głową – Jak zwykle wolą komplikować sobie życie. Wystarczyło powiedzieć
— Najwyraźniej wolał skłamać.
— Powinnam się do tego już przyzwyczaić – oznajmiła uprzejmie i stanęła na jakiejś polanie następnie siadając na trawie. — Pewnie kazał mi z tobą spędzić czas w małej zemście za to co wam zrobiłam – zaśmiała się lekko a Harry usiadł obok niej – W końcu kazanie udawać przyjaciół osobom które żywią do siebie prawie nienawiść to jak dać gryfa do klatki z bazyliszkiem i powiedzieć że mają siedzieć spokojnie.
— Nie sądzę – powiedział a dziewczyna popatrzyła na niego zdziwiona – Malfoy mnie nie znosi ale ciebie z jakiegoś powodu ubóstwia i zrobi dla ciebie wszystko. Jeszcze nie widziałem żeby zachowywał się w stosunku do kogoś w taki sposób. – dziewczyna uśmiechnęła się przelotnie.
— Czasami widzicie to co chcecie – powiedziała spokojnie patrząc przed siebie – Nie jestem pewna czy Draco jest w stanie zrobić dla mnie wszystko – oznajmiła a Harry przyjrzał się jej uważnie, nie była smutna ale tak zabrzmiała – Nasza relacja jest dość skomplikowana, w końcu z jakiegoś powodu nikt spoza Slytherinu nie widzi w nas pary mimo iż jesteśmy ze sobą w związku od dwóch lat – uśmiechnęła się a Harry musiał przyznać jej rację, gdyby nie to że znalazł się w Slytherinie nigdy nie widział Malfoya z Hestią, która w końcu przez swój wygląd i nienaganne zachowanie odstaje od reszty.
— Ale w Slytherinie wszyscy o was wiedzą... to nie wystarcza? — Powiedział a dziewczyna uśmiechnęła się blado
— Nie jesteśmy parą na pokaz, więc w zasadzie wystarcza mi to w stu procentach jednak – chwyciła swoją torebkę i zaczęła w niej czegoś szukać – przez to kiedy trafia on na przykład do skrzydła szpitalnego nie mogę się z nim spotkać bo w końcu nie jestem jego najbliższą przyjaciółką – oznajmiła spokojnie a jej oczy błysnęły a Harry przypomniał sobie sytuacje gdzie w chwilach gdy pobili się z Malfoyem lub coś temu blond dupkowi się przytrafiało w skutek czego trafiał do Skrzydła Szpitalnego a osobą która zawsze przy nim była to — Za to Pansy która często się koło niego kręci Pince wpuści od razu.
— I to ci właśnie w tym przeszkadza– dziewczyna nie odpowiedziała od razu najwyraźniej się nad czymś zastanawiając. Dopiero kiedy wyjęła z torebki różdżkę, odpowiedziała
— Przeszkadza mi tylko to, że nigdy nie powie przy obcych, że Pansy jest tylko jego fanką– powiedziała spokojnie a Harry zamrugał " Czemu tego nie zrobisz idioto?" – Nie powie tego bo zniszczyłby wszelkie pozory, które stworzył by Gryfoni się na mnie nie wyżywali – odezwała się jakby wiedziała co mu chodzi po głowie — W końcu jest on uważany za największego dupka w szkole — " co racja to racja" pomyślał Potter — Pansy jest zbyt pyskata by ktoś mógł jej dopiec w zemście za to co Draco robi, za to ja — zamilkła na chwilę — powiedzmy że jestem czasami zbyt wrażliwa na słowa innych. — Uśmiechnęła się blado — To urocze z jego strony jednak czasami chciałabym żeby nie było tych wszystkich kłamstw, którymi się otacza...  Pewnie masz mnie za skończoną idiotkę — parsknęła cicho
— Wcale nie — powiedział patrząc na nią a ślizgonka uśmiechnęła się blado. A Potter przypomniał sobie słowa Malfoya, i musiał przyznać mu rację. Carrow naprawdę miała ładny uśmiech. Zaczęło padać— Nie mówiłaś o tym Malfoyowi?
— Kiedyś o tym rozmawialiśmy ale ostatnio coraz częściej nasze rozmowy kończą się na kłótni — powiedziała a Harry przypomniał sobie swoją rozmowę z Alexem który również wspominał o tym że Malfoy i Hestia nie dogadują się tak wspaniale jak to widać. — Mamy mały kryzys. I obawiam się że nie będę umiała mu pomóc — Zakończyła cicho a Harry odwrócił wzrok „to nie jest sprawiedliwe” przeszło mu przez myśl. W końcu Hestia nie było niczemu winna a najbardziej to wszystko przeżywała… Harry nagle zamarł kiedy podnosząc wzrok zauważył kogoś kogo nie powinno tutaj być. Chłopak podszedł do dziewczyny nachylając nad nią parasol który ochronił ją przed deszczem.
— Draco? – spytała odwracając się a Malfoy pokiwał głową dając jej do ręki parasolkę
— Jesteś cała mokra – westchnął zdejmując szkolną szatę i nałożył ją na ramiona dziewczyny – Miałeś ją pilnować Potter ale nie sprawić żeby była chora– mruknął patrząc na niego chłodno a Harry otworzył usta żeby mu odpowiedzieć – łap. – Harry szybko schwytał drugą parasolkę którą Ślizgon mu rzucił. Potter zdziwił się tym gestem ale nie powiedział nic. — Uspokój się, już jest w porządku... – powiedział spokojnie kiedy się do niego przytuliła. —Coś jej zrobił?
— Nic. Przysięgam! – powiedział natychmiast Harry kiedy tamten tylko na niego spojrzał. Malfoy westchnął z rezygnacją i poprawił swoją szatę na ramionach dziewczyny
— Chodźmy do szkoły – chwycił parasolkę trzymając ją idealnie nad nią tak że nie spadała na nią nawet kropla wody a potem skierowali się do wyjścia z lasu. Potter odwrócił się idąc za Ślizgonami w stronę Hogwartu a w jego umyśle pojawiła się irracjonalna myśl, że temu blond dupkowi jednak na kimś zależy oraz że nie jest on taki jakim Harry zwykł go widzieć.


Przeeeeeeeeeepraszam za zwłokę!
~ Dorothy

2 komentarze: